Hej!
W końcu przysiadłam, żeby podzielić się wrażeniami odnośnie zużytych kosmetyków w listopadzie. Zapraszam 😋
.
LaQ naturalne masełko do twarzy
Powalający, słodki zapach, możliwe, że nawet ciut zbyt intensywny. Aczkolwiek masełko dobrze sobie radziło z usuwaniem makijażu, konieczne jednak było zastosowanie czegoś (np. mocny żel) co usunie tłustą warstwę, jaką pozostawiało.
Belif Aqua Bomb Jelly Cleanser
Zaskakująco fajny żel! Bardzo lubiłam po niego sięgać rano, posiadał orzeźwiający zapach cytrusowych cukierków i nie wysuszał skóry.
Frojo serum do twarzy ziemniak, truskawka, cytryna, witamina C
Jest to produkt olejowy, ale zaskakująco dobrze sprawdził się na mojej skórze. Domykałam go kremem, nie odnotowałam żadnego negatywnego wpływu na stan twarzy. Do tego pachniał truskawkami!
Essence Hello, Good Stuff! Primer serum
Nie dałam rady zużyć tego do końca, bo po prostu moim zdaniem serum nie robiło kompletnie nic. Mało tego, zawsze odczuwałam delikatne, chwilowe pieczenie po aplikacji.
Clinique dramatically different hydrating jelly
Mieszałam go z olejkiem lub nakładałam jako dodatkowy krok w pielęgnacji, sprawdził się bardzo dobrze. Szybko się wchłania, faktycznie dodaje nawilżenia.
Sunday Riley LUNA Retinol Sleeping Night Oil
Niebieski olejek pachnący tak przyjemnie ciepło, ziołowo. Co do rezultatów raczej się nie wypowiem, bo miałam zbyt małą pojemność, choć zawsze po jego użyciu skóra wyła wyraźnie napięta, odżywiona i pełna blasku.
Clinique moisture surge face spray
Rzeczywiście mocno nawilżająca mgiełka, lubiłam spryskiwać nią twarz zaraz przed nałożeniem serum.
Biolaven krem pod oczy olej z pestek winogron, olejek lawendowy
Nieczęsto ostatnio używam kremów pod oczy, ale ten polubiłam mocno, bo pachniał winogronami (generalnie uwielbiam zapach tej serii). Do tego był przyjemnie leciutki, idealny na aplikację przed makijażem.
Your
Natural Side płyn micelarny do demakijażu ekstrakt z ogórka
Co tu dużo pisać - wywiązywał się genialnie ze swojego przeznaczenia. Ale, co ważne, nie szczypał absolutnie w oczy, jeśli już się tam przypadkiem dostał.
Your Natural Side żel myjący do twarzy ekstrakt z mandarynki
Super przyjemny, delikatny żel. Pachniał słodko mandarynkami, świetny do porannego oczyszczania.
Garnier płyn micelarny z olejkiem
Niezmiennie najlepszy.
Ajeden maseczka do cery wrażliwej
Była okej, ale i tak najbardziej lubię wersję miętową. Ta świetnie odżywiałą skórę, pozostawiała taką leciutką, nieinwazyjną warstewkę olejową, naprawdę nic co by mi przeszkadzało.
Face Boom Superstar masło do demakijażu
Doskonale rozpuszczało makijaż, do tego pachniało jak lody jagodowe.
Sentido Moonstone rozświetlający krem do twarzy na dzień
Nie trafił do grona moich faworytów, ale był przyjemny. Dobrze sprawdzał się pod makijaż, odpowiednio nawilżał, może troszkę za mocno pachniał, ale whatever. Czy dawał efekt rozświetlenia? Być może po jego nałożeniu skóra nabierała subtelnego blasku, ale zdecydowanie nie była to tłusta powłoka.
Lovely
Honeycomb Highlighting Powder
Ten produkt cholernie mnie zaskoczył pozytywnie. Nie byłam do niego zbytnio przekonana, bo jak na puder rozświetlający miał dla mnie odcień bronzera, ale! Faktycznie bajecznie ożywiał skórę, pozostawiając piękną poświatę blasku. Co prawda troszkę mi przyciemniał podkład, ale w taki subtelny sposób, że głowa nie odcinała mi się od szyi, a wręcz buzia prezentowała się zdrowiej, a zwykle wyglądam jak trup 😃. Totalny ulubieniec.
Hean Baked Rouge (276)
Super piękny, mega rozświetlający brzoskwiniowy różyk. Uwielbiam takie.
Soraya Plante naturalny podkład dopasowujący się (01 vanilla)
Kolejne mega zaskoczenie! Widziałam non stop, że wszyscy się nad nim rozpływają i bez wstydu dołączam do tego grona fanów. Zaznaczam, że mam skórę tłustą, a ten nawilżający, kremowy podkład prezentował się na mnie bajecznie. Nie obciążał skóry, nie robił maski, przepięknie się nosił w ciągu dnia. Mógłby mieć ciut mniej żółte odcienie, ale vanilla i tak dobrze wyglądała, bo kosmetyk nie ma zbyt dużego krycia. Doskonale się wtapiał. No bajka.
Glam Powder puder wykończeniowy rozświetlający
Spoko był, to chyba mój ulubiony puder z dostępnej gamy Glam. Zawiera rozświetlające drobinki, które nadają skórze przepięknego miękkiego wykończenia, a nie zamieniają ją w suchą skorupę. Mógłby być jednak drobniej zmielony, ale tu się już czepiam.
Blend it! Marble violet sunset gąbeczka
Porządna gąbka w przystępnej cenie, mocno lubię!
Milani The Violet One lash primer
Miałam ją już wieki otwartą, więc postanowiłam ją w końcu wywalić. Używałam jej praktycznie za każdym razem, gdy malowałam rzęsy, ale raczej nie miała zamiaru się kończyć, a jednak noszę soczewki, więc nie chciałabym jakiegoś syfu w oku. Ja tam rzadko widzę jakiś efekt jeśli chodzi o bazy pod tusz, ale tą wyjątkowo lubiłam, może dlatego, że była fioletowa XD. Nie no jeśli miałam jakąś kiepską maskarę i zaaplikowałam pod nią tę bazę to faktycznie rzęsy były mocniej podkreślone, bardziej pogrubione. Czy kupię ponownie? Wątpię, bo nie jest to dla mnie kosmetyk konieczny, ale nie żałuję, że ją miałam.
NARS Climax (explicit black)
Z początku byłam mocno zawiedziona tą maskarą, bo musiałam się nieźle namachać żeby uzyskać pożądany przeze mnie efekt wielkich rzęs, ale na szczęście po czasie zrobiło się znacznie lepiej. Po prostu jak zgęstniała to chyba zaczęła aplikować więcej produktu, co znacznie usprawniało mi aplikację. Nie zrozumcie mnie źle, nie dążę do niechlujnego oblepienia rzęs, ale preferuję je mocno pogrubione i zaznaczone, ale jedoncześnie ładnie wyczesane. Ten tusz od samego początku był dla mnie za delikatny, ale się wyrobił i wtedy znacznie chętniej po niego sięgałam. Poza tym nie osypywał się, za to spory plus.
Essence superlast 24h eyebrow pomade pencil (10 blonde)
Kolor miała fantastyczny, ale niestety nie przekonałam się do samej formuły, dlatego też nie zużyłam jej do końca. Kredka jest mocno woskowa, okrutnie ciągnie włoski, przy każdej aplikacji wyrywała mi ich co najmniej kilka, co doprowadzało mnie do szału. Dlatego niestety byłam zmuszona ją odstawić.
MAC eye-liner kajal (brownborder)
Bardzo przyjemna kredka o przepięknym czekoladowym kolorze, doskonała do szybkiego makijażu dziennego. Uwielbiam takie odcienie! Sama formuła okazała się doskonała, kredka była mięciutka, dodatkowy plus za to, że była wysuwana.
Estee Lauder Pure Color Envy Lip Repair Potion
Troszkę się zawiodłam szczerze powiedziawszy. Balsam okazał się nie za bardzo nawilżający, musiałam się mocno namachać, żeby cokolwiek nałożyć na usta, bo aplikator nabierał absolutnie minimum. Balsam zjadał się koszmarnie szybko, więc musiałam reaplikować go praktycznie non stop. Muszę mieć coś na wargach, w przeciwnym razie obsesyjnie je skubię, więc błyskawicznie zużywam produkty do ust. Teraz w grę wchodzą tylko błyszczyki lub balsamy, bo maskują suche skórki.
LaQ
shower gel z ekstraktem z piwonii
Ten żel miał niesamowicie intensywny, wręcz duszący, słodko kwiatowy zapach. Wyżej pokazywałam wam masełko do twarzy z tej samej linii i o ile w tamtym przypadku troszkę mi wadził ten zapach, tak jeśli chodzi o żel pod prysznic to się zakochałam. No przepiękny jest! I utrzymuje się na skórze.
Cosmepick body peeling salted caramel
Był w porządku, dość konkretnie ścierał, pozostawiał natłuszczającą warstewkę. Jak na peeling solny to nie drażnił skóry jakoś mocno.
Cafe Mimi body soap scrub Coconut & Kumquat
Jest to peeling myjący, więc bardzo delikatny. Zużyłam, ale bez fajerwerków.
Cafe Mimi odbudowujący krem do rąk kokos, tymianek
Okej, ale nie był jakoś super nawilżający. Musiałam często go reaplikować.
Kneipp creme-ol-peeling kamelie, argan
Uwielbiam tę markę. Peeling bajecznie pachniał, super przyjemnie mi się go używało. Szkoda, że była to tylko forma saszetki. Był w kalendarzu adwentowym, który jak tylko zobaczyłam to od razu kupiłam, najlepszy wybór ever jak dla mnie. Nawet zrezygnowałam z Ritualsa, a zastanawiałam się nad nim.
Cafe Mimi Body Cream Berry Christmas
Wcześniejsze dwa produkty marki średnio mnie w sobie rozkochały, ale krem do ciała okazał się fajny. Pachniał jagodami, szybciutko się wchłaniał, był całkiem gęsty, spoko nawilżał. Przyjemnie mi się go używało.
Garnier
Botanic Therapy Ginger Recovery odżywka
Jakimś cudem miałam w zapasach dwie sztuki tej odżywki, ale okej, Garnier ma spoko produkty do włosów. Ta pachniała wyjątkowo ładnie, jak jakiś piernik, działała tak jak powinna czyli zmiękczała włosy.
Alterra szampon nawilżający i energetyzujący z kwasem hialuronowym i dziką różą
No spoko szampon, co tu więcej pisać.
Nowa Kosmetyka maska do włosów keratynowy szot
Tutaj proszę państwa kolejny ulubieniec z tej marki. Maska jakimś cudem przypadła moim włosom niebywale do gustu, a zwykle nie widzę większej różnicy między produktami tego typu. Może jest malutka, ale nie trzeba jej dużo żeby zadowolić czuprynę. Moje włosy były po niej po prostu niewyobrażalnie miękkie i "zadowolone" xD, nie wiem nawet jak to opisać, no po prostu inne niż po wcześniejszych maskach. Do tego, pachniała miętą (między innymi), nie pamiętam co miała w składzie, czy ekstrakt czy olejek miętowy, ale to jest dodatkowy plus. Jakbyście nie wiedzieli, to uwielbiam miętę 🤩
.
Barry M Lip Scrub peppermint
Apropos mięty - tutaj się zawiodłam. Tak obrzydliwie sztucznego zapachu dawno chyba nie czułam. Fuj, do tego w smaku jak plastik. Jak można tak spaprać peeling miętowy xD. Jeszcze pamiętam, że długi czas nie mogłam go dostać, a byłam na niego bardzo napalona.
SOL de Janeiro Brazilian Bum Bum Cream
Fajny jest ten krem, ale czy ja wiem czy kupiłabym pełnowymiarowe opakowanie... no chyba nie 😝
. Faktycznie pachnie bosko, ale takich maseł do ciała jest pełno na rynku, które zachwycają zapachem.
Purite hand cream rosemary
Krem sam w sobie był w porządku, ale zapach miał dość specyficzny delikatnie mówiąc. Według mojego chłopaka śmierdział okrutnie (uciekał ode mnie wręcz jak posmarowałam dłonie, a krem pachnie intensywnie XD), mi jakoś wybitnie nie wadził, choć faktycznie nie należał do najprzyjemniejszych.
Dermika
A star is born maseczka rozświetlająca
Cafe Mimi face mask sweet cherry & sage
Tołpa masking otulający kokon
Tołpa masking na detoksie
Farmona manuka honey face mask
Dermika maseczka bionawilżająca
Eveline biomaseczka peeling z glinką białą
Vichy Mineral 89 fortifying instant recovery mask
Skin79 selfie mask firming
Frudia squeeze mask hydrating coconut
Pilaten Facial Mask Collagen
Farm Skin superfood for skin firming shield bio cellulose mask avocado
Pyunkang Yul black tea revitalizing mask pack
It’s Skin nutrition mask sheet collagen, relaxing mask sheet aloe
Whamisa hydrogel mask lifting, hydrating, glossy
Miłego,
Karola ❤️
Masło face boom mam w zapasach - jestem jego bardzo ciekawa! Znam za to podkład Soraya - fakt jest super! :) Miałam też maskę eveline i byłam z niej bardzo zadowolona :)
OdpowiedzUsuńDla mnie wszystkie te masła, olejki itp. do demakijażu sprawdzają się podobnie, jedynie zapach mają różny. Ważne, że usuwają makijaż :D.
Usuńznam tylko dwa kosmetyki, odżywkę z Alterry oraz krem pod oczy z Biolaven :)
OdpowiedzUsuńZawsze coś :D.
UsuńOgromne jest Twoje denko, gratuluję! :)
OdpowiedzUsuńGrudniowe to będzie chyba powieść :D...
UsuńWow, szybko udało Ci się zużyć ten Honeycomb od Lovely :D Też jestem fanką tego naturalnego podkładu Soraya - przecudnie wygląda na skórze :)
OdpowiedzUsuńLubiłam efekt, jaki daje, więc często po niego sięgałam :). Nie nakładałam go może dużo, ale dość mocno się pyli, więc szybko sięgnęłam dna, aż sama byłam w szoku.
UsuńJa też polubiłam ten podkład Soraya, z resztą nie tylko to z serii Plante. :)
OdpowiedzUsuńJa podchodziłam do niego nieufnie, a tu proszę! :)
UsuńI love Clinique products.
OdpowiedzUsuńwig for queen
I have love and hate relationship with this brand ;).
Usuń