🥶 Denko, grudzień 2020 🥶

Hej 😊
Miło mi was przywitać w nowym roku. Mam ogromną nadzieję, że wszyscy macie się świetnie i zaczęliście ten miesiąc z pozytywną energią. Długo mnie nie było, ale troszkę zmienił mi się harmonogram pracy i dopiero teraz czuję się na tyle wyspana i wypoczęta, że odnalazłam w sobie chęci na pisanie. Produktów jest mega dużo, ponieważ w grudniu używałam wielu miniatur, żeby po prostu pozbyć się ich z szafki 😉. Generalnie muszę się ostro wziąć za denkowanie przede wszystkim kremów i serum, ponieważ posiadam niebezpieczną ilość zapasów, a daty gonią. Mam nadzieję, że wkrótce nie zobaczę jakiejś super nowości, która zmusi mnie do zakupu, ponieważ stwierdziłam, że wręcz muszę się ograniczyć 😂. Można powiedzieć, że to takie małe postanowienie noworoczne, chociaż generalnie nie mam żadnych i nie uważam żeby były mi potrzebne. Ale... zacznijmy już może!

Feel Free Antioxidant Eye Contour Cream
Kupiłam go kiedyś w Hebe z czystej ciekawości. Niedrogi, leciutki, idealny na dzień pod makijaż. Przyjemnie nawilżał skórę, nie zaobserwowałam, żeby obszar wokół oczu wyglądał sucho.

Pilaten Nose Mask Remove Blackhead
Nadal moja ulubiona, nic jej nie przebiło, choć też w ogóle nie ciągnie mnie do szukania zamiennika.

The Ordinary. AHA 30% + BHA 2% Peeling Solution
Na początku nie byłam przekonana, ale z czasem doceniłam jego działanie. Faktycznie doskonale penetrował skórę, była po nim nieskazitelnie miękka i po tygodniach stosowania zauważyłam rozjaśnienie niektórych brzebarwień oraz ogólną poprawę stanu cery. Nie zahamował powstawania wyprysków, bo te i tak mi się zdarzały, aczkolwiek naprawdę skutecznie działał w walce w ich pozbyciu się. Tylko musicie naprawdę, NAPRAWDĘ z nim uważać, bo to mocny składowo kosmetyk, a nie zabawka. Można się nieprzyjemnie poparzyć i naprawdę źle uszkodzić sobie skórę, jeśli będziecie z nim przeginać. Ja jako posiadaczka cery tłustej, raczej odpornej od zawsze na wszelakie składniki, przy każdej aplikacji odczuwałam jakieś tam pieczenie, a gdy niechcący przekroczyłam "ustawowe" 10 minut podane przez producenta, to kończyłam z różową twarzą. Oczywiście po kilku minutach wszystko wracało do normy, ale miejcie to na uwadze, tego peelingu trzeba się nauczyć. I polecam zmywać go zimną wodą.

I <3 Revolution Cherry Pie Dewy Makeup Fixing Spray
Spryskiwałam nim twarz, gdy używałam masek glinkowych, żeby nie wyschły. Moim zdaniem do niczego innego się nie nadaje. Ale akurat ten dość ładnie pachniał.

Essence Hello Good Stuff! 3in1 face mist with watermelon extract
Baaardzo przyjemna, spryskiwałam się nią po wykonaniu makijażu. Zero lepkości, przyjemny zapach i zero niepotrzebnych drobinek. A makijaż od razu prezentował się lżej.

Miya mySUPERskin lekki olejek do demakijażu i oczyszczania
Mocno się polubiłam z tą marką ostatnio, jeśli chodzi o pielęgnację. Olejek sprawdził się świetnie, rozpuszczał wszystko, zmywał się bez problemu, okazał się też jak dla mnie koszmarnie wręcz wydajny - lubię testować nowości, więc już nie mogłam się doczekać denka, mimo że sprawdzał się super 😁. Myślałam, że nigdy go nie wykończę, ale wiem, że dla wielu osób okaże się to plusem!

Cafe Mimi Facial Toner Hydration
Kupiłam go z polecenia pewnej jutuberki, ale kompletnie mnie nie zachwycił. Przede wszystkim miał koszmarne opakowanie, z którego wiecznie się lało. Do tego gdy wklepywałam go w twarz, zaczynał się trochę pienić (?), czego przy tonikach po prostu nie znoszę. Skóra po nim się lepiła i generalnie nie widziałam żadnych efektów. Szkoda. Ale zapłaciłam za niego jakieś śmieszne pieniądze, więc strata niewielka.

Plantea Microbiota Skin Ecosystem Balance Hipe Technology krem do twarzy
Mega przyjemny! Posiadał dość lekką formułę, dlatego stosowałam go na dzień, cudownie koił skórę, wchłaniał się bezbłędnie, nie pozostawiał tłustej warstwy. Naprawdę byłam zachwycona tym maleństwem.

Pixi Rose Tonic
Nie widziałam kompletnie żadnej różnicy po zastosowaniu tego produktu, niestety 😅. Nie rozumiem szału na te toniki.

Benton Fermentation Essence
Cudowny produkt. Dawno nic nie koiło i nie nawilżało mi tak fantastycznie skóry. Szalenie wydajna sprawa, chętnie kiedyś wrócę.

Estee Lauder Revitalizing Supreme+ Global Anti-Aging Cell Power Cream
Wiecie co, niby był fajny, skóra rano wydawała się super odżywiona i niesamowicie podobał mi się jego zapach, ale niestety po kilku dniach od rozpoczęcia stosowania go, zaczęły mi się pojawiać malutnie krostki. Jestem prawie pewna, że to ten krem, aczkolwiek nie mam pojęcia dlaczego. Niedoskonałości nasilały się z każdym dniem i dopiero jak zdenkowałam krem i przerzuciłam się na inny to udało mi się jakoś nad nimi zapanować. Nigdy nie miałam ochoty na tak luksusową pielęgnację, ponieważ dla mnie to po prostu fanaberia, a składy tych kosmetyków często są gorsze niż tych w drogeriach. Na szczęście ten krem utwierdził mnie w przekonaniu, że nie warto.

Biosoma serum witaminy A C E
Bałam się tego serum, ponieważ moja cera zwykle nie znosi nakładania na nią olejów, aczkolwiek w składzie znalazł się skwalan, który o dziwo bardzo jej pasuje i faktycznie nie pojawiły się żadne pozapychane obszary podczas stosowania tego kosmetyku, co mnie ogromnie cieszy! Wydawało mi się, że dzięki niemu moja skóra wygląda tak "glowy", zdrowo i pięknie (mimo licznych niedoskonałości ;)). Naprawdę z przyjemnością się nim smarowałam, oczywiście na noc.

Madara Brightening AHA Peel Mask
Jest to jeden z moich ulubionych peelingów enzymatycznych. Niby delikatny, a doskonale po prostu złuszcza, pozostawia buzię niesamowicie miękką oraz świetlistą, bez podrażnień. Serdecznie polecam, ja już mam kolejną buteleczkę w zapasach.

Papilio śliwkowy krem
Tu w ogóle jestem w szoku. Krem podczas kontaktu ze skórą zamieniał się w olej, więc byłam po prostu przerażona, że zaraz nadleci fala wyprysków xD, ale o dziwo absolutnie nie! Nie bez powodu widocznie na opakowaniu widnieje polecajka dla cer tłustych. Moja buzia po nim rano była nieskazitelna, w tym sensie, że prezentowała się ładnie i nie była przetłuszczona. Nie wiem jak to działa, ale podobało mi się. Pamiętam, że krem zawierał między innymi olej z czarnuszki, który jest super dla cer problematycznych.

Fresh Rose Face Mask
Już drugi raz mam styczność z tą maską i nadal nie widzę sensu jej zakupu. Może i daje poczucie takiego "luksusu", dzięki płatkom róży, które są zatopione w żelu, aczkolwiek jej działanie kompletnie do mnie nie przemawia. Nie wiem dlaczego, ale zawsze po jej aplikacji zaczynała mnie przez chwilę delikatnie szczypać skóra. Nawilżenie podobne do tego, jakie daje mi na przykład jakakolwiek kremowa maseczka z Bielendy, a chyba wolę właśnie je xD.

Golden Rose Nude Look Sheer Baked Powder (nude glow)
Generalnie ja używałam tego pudru jako bronzera hahaha, taka jestem jasna, bez kitu 😅. Nie zmienia to faktu, że prezentował się na twarzy przepięknie! Satynowo, gładko, miękko, stapiał się wręcz ze skórą. Błagam o jaśniejsze odcienie!

Couleur Caramel naturalny korektor w kremie (11 naturalny jasny beż)
Tutaj bywało różnie. Gdy go kupiłam to poużywałam trochę, nie spodobał mi się wcale, wylądował w kufrze i leżał. Natomiast postanowiłam, że dam mu szansę, bo tani nie był, a pewnie niedługo się zepsuje jak będzie tak zalegał. I wiecie co? Tym razem sięgałam po niego nawet chętnie xD. Nie trafi zdecydowanie do moich ulubieńców, ale nie przysporzył mi większych problemów. Pod oczami u mnie wyglądał raczej słabo, szybko zaczynał włazić w zmarszczki i słabo zakrywał zasinienia. Aczkolwiek zużyłam go aplikując gąbeczką na przebarwienia / wypryski i w sumie naprawdę sprawdził się nieźle. Nie odcinał się, stapiał z podkładem, nie wysuszał zaognionych miejsc. Może nie krył jakoś genialnie, ale uwieżcie, że miałam też gorzej kryjące korektory, które obiecywały full cover xD.

Revolution PRO Brightening & Tightening Wand (almond)
W sumie zużyłam go, bo kupiłam, ale czy on mi coś dawał, wątpie xD. Po prostu rozjaśniał troszkę obszar pod oczami, delikatnie przy tym kryjąc. Dla mnie to kolejna zbędna warstwa, ponieważ i tak musiałam nałożyć drugi korektor żeby lepiej zakryć zasinienia. Produkt totalnie nie dla mnie, nie wiem czemu znowu się skusiłam żeby kupić takie dziadostwo (a na pewno w zapasach mam jeszczę parę takich smaczków - don't blame me xD).

Catrice Slim'matic Ultra Precise Brow Pencil (015 ash blonde)
Wszystko było by fajnie jakby mi się tak nie łamała. Dosłownie zużyłam ją w dwa tygodnie chyba. Wiem, że jest tania, ale no bez przesady, pół produktu poleciało mi do zlewu. Ale odcień miała przepiękny.

Wibo Feather Brow Creator (soft brown)
Tutaj mam dosłownie ten sam problem jak z kredką wyżej - łamała się jak opętana. I to nie tak, że naciskałam zbyt brutalnie, czy wysuwałam za dużo. Wprost przeciwnie, dbam i uważam na swoje kosmetyki, przede wszystkim potrafię je aplikować, więc nie wiem już w czym był problem xD. Z kolei teraz od dłuższego czasu używam kredki z Benefitu, też takiej cieniutkiej i nie złamała mi się jeszcze ani raz 😑.

NYX worth the hype mascara (black)
Zaskakująco dobra maskara! Szalenie pogrubia, zagęszcza, przyczernia ma maxa rzęsy. Osyp minimalny. Dla mnie bomba.

Catrice Glow Illusion Loose Powder (transculent radiance)
Jeszcze chyba nie miałam tak dziwnego pudru. Miał brzoskwiniowy odcień, który po aplikacji nie był widoczny. Był jakby grubo zmielony, ale jak go aplikowałam to wydawał się jakiś taki mokry? xD Nie mam pojęcia jak to opisać, ale finalnie prezentował się przepięknie. W ogóle go nie było widać, matowił, ale tak zdrowo, nie podkreślał skórek. Nie wyświecałam się jakoś tragicznie w ciągu dnia, doskonale utrwalał makijaż. No fenomen za grosze.

Anwen kule do kąpieli o zapachu bzu
Jeśli uwielbiacie bez to serio bierzcie w ciemno. Pachnie w całej łazience!

Sea n Tree krem do rąk limonka z miętą
Świetny, dla suchych dłoni wybawienie. Stosowałam go w domu, bo był w puszcze, aczkolwiek okazał się mega treściwy oraz odżywczy. Ale szybciutko się wchłaniał i nie tłuścił.

Cashee otulający eliksir do ciała malina & wiśnia
Boski zapach i działanie! Olejek dobrze się wchłaniał, choć nie całkowicie, ale rano budziłam się z cudownie miękką skórą.

Sisi & Me Cud Malina peeling do ciała
Miniaturka starczyła mi ledwo na uda, ale super miło mi się go używało. Zapach prawdziwej maliny przełamany nieco kwaśną cytryną. Konkretny zdzierak!

Fresh & Natural Mokka cukrowy peeling do ciała
Tyle się nasłuchałam o tych peelingach, ale szczerze to mnie jakoś nie zachwycił. Może nie dostrzegam jego cudownych właściwości, ale przerobiłam tyle kosmetyków, że naprawdę ciężko mnie zaskoczyć. Ten pachniał jak pierniczki, ale trochę przypalone jak dla mnie. Nie mniej jednak miłe doznanie, ale nic specjalnego. Mam jeszcze inną wersję zapachową w zapasach.

Bielenda Vegan Muesli masło do ciała nawilżające
Uwielbiam masła tej marki! Są gęste, treściwe, odżywcze, ale jednocześnie nie tłuste. Dla mnie idealne i z pewnością będę testować kolejne warianty, bo ciągle wypuszczają jakieś nowe!

Manufaktura Zacnego Mydła Gingerbread organic shower gel
Niestety żel okazał się kompletną klapą jeśli chodzi o zapach i nie jest to tylko moja opinia, ale chyba każdego kto dostał ten żel w naturalnym pudełku (czytałam komentarze). Dla mnie pachniał subtelnie cytryną, choć i tak ledwo podczas prysznica wyczuwałam cokolwiek. Formuła sama w sobie poprawna, nie wysuszał i dobrze się pienił.

Garnier Botanic Therapy Intensive Revitalizing Mask ginger & honey
Świetna maska, moje włosy po niej zawsze były lekkie, odżywione, miękkie i lśniące. Pachniała bosko, takim korzennym ciachem z miodem! Zapach utrzymywał się praktycznie do następnego mycia.

Wanna Nature? Shower Frosting Fragola Sorbet mus do mycia ciała
Jeśli lubicie się rozpieszczać, to coś dla was. Pianka zapewnia przemiłe doznania podczas prysznica, pachnie booosko i doskonale się pieni.

Wanna Nature? Bath Sprinkles Fragola Sorbet perełki do kąpieli
Miły dodatek do kąpieli.

Nowa Kosmetyka serum do skóry głowy
Kocham ten produkt! To już moja druga buteleczka i na pewno nie ostatnia. Serum polecam szczególnie w okresie letnim, ponieważ super przyjemnie chłodzi oraz cudownie pachnie miętą ❤️. Poza tym w moim odczuciu działa, zawsze, gdy go używam to potem mam pełno baby hair'ów.

Rossmann mydło w kostce pod prysznic Grejpfrut Bio & Olej Migdałowy Bio
Używałam je z gąbką na mydła, którą dostałam i przyznam szczerze, że chyba nie wrócę. Niestety z każdym kolejnym myciem wysuszało mi skórę, do tego praktycznie wcale nie pachniało. Meh.

Kringle Candle
Brownie Cheesecake - Trochę pierniczkowy, z nutą czekolady, mocno słodki, nie mój faworyt.
Creme Brulee - Słodziutki, karmelowy, bez szału.
Coconut Macaroon - To zdecydowanie mój ulubieniec, przecudowny, autentyczny zapach kokosanek.

Rogalove naturalne, delikatne mydło dla najmłodszych
Nie miałam jeszcze mydła o tak dziwnej formule. Raczej bezzapachowe, podczas kontaktu z wodą pieniło się minimalnie i zaczynało być takie glutowate. Rozumiem, że to produkt dla dzieci, więc pewnie było pozbawione śmieciowych składników i dlatego zachowywało się inaczej.

Dresden musująca kula do kąpieli
Produkt z kalendarza naturalnego, pachniał bosko i intensywnie!

Biały Koteł serum morning shine
Niby na dzień, ale ja nie odważyłabym się nakładać czegoś olejowego pod makijaż, to zdecydowanie nie dla mnie. Natomiast na noc sprawdzało się cudownie, odżywiało, nie zapchało mnie, bardzo wydajne. Miało bardzo ciekawy zapach!

Marion chusteczki oczyszczające z wodą różaną
Słabiutkie, praktycznie suche jak dla mnie.

Mydlarnia Cztery Szpaki półkula kąpielowa Korzenna Kola
Cudo nad cudami. Jestem naprawdę pod wrażeniem, że udało im się stworzyć taki zapach. No dosłownie kula pachniała jak wiadomo jaki gazowany napój z odrobiną korzennych nut. Razem z kulami zamówiłam jeszcze dwie butle mydła pod prysznic, bo przeczuwałam, że zapach będzie sztosem 😂.

Shy Deer: delikatny żel do mycia twarzy, płyn micelarny, tonik nawilżająco odświeżający, mleczko myjące do ciała tropikalne
Kolejne maleństwa z kalendarza naturalnego. Przyznam szczerze, że trochę się rozczarowałam rozmiarem tych buteleczek, bo nawet nie miałam jak dowiedzieć się czy produkt mi odpowiada czy nie. Po prostu użyłam raz i zapomniałam. Generalnie nic z tej czwórki mnie nie zachwyciło na tyle, żebym zapragnęła większej wersji. Kolejny raz przekonałam się, że firma chyba nie jest dla mnie (kiedyś miałam krem do rąk, który również okazał się słaby).

Benton Goodbye Redness Centella Mask Pack
Benton Fermentation Mask Pack
Jak dla mnie jedne z lepszych masek w płachcie, po których naprawdę widać różnicę na mojej skórze.

Skin79 beauty secret mask Wrinkle Care
No taki sobie przeciętniaczek.

Loverecipe Grapestone, Pear
Lubię te maski, pachną przyjemnie, mają słodkie opakowania i przyjemnie działają.

Garnier Hydra Bomb Tuchmaske
Przyznam, że nie pamiętam za bardzo działania, więc raczej zachwytu nie było, ale rozczarowania również nie!

Cafe Mimi Superfood Face Mask tomato & spinach
Mocno nawilżające maski, bardzo je lubię!

Cafe Mimi Green Clay face mask
Przyjemna opcja dla osób leniwych, czyli gdy mi się nie chce robić maski samemu 😂.

Missha Vita C Ascorbic Acid Spot Correcting Ampoule Sheet Mask
Faktycznie po niej skóra była ukojona i rozjaśniona, ale wiecie, to efekt "na chwilę".

Miłego,
Yuki ♥