piątek, 18 września 2020

🍃 Denko, sierpień 2020 🍃

Cześć! 
Niestety lato już za nami, jesień zbliża się nieubłaganie, co akurat mnie nie cieszy wcale. Wiem, że jest mnóstwo "jesieniar", ale ja jestem osobą w 1000% letnią i mam nadzieję, że wysokie temperatury będą nam towarzyszyć minimum do listopada 😅. Tymczasem wjeżdża denko!


Prreti Tok! Tok! Ade Clay Mask Fresh Peach Pink   
Niestety nie polubiłam się z nią. Niesamowicie wysuszała skórę (a miałam ją zwykle na sobie max. 5-10 minut, więcej i tak nie dawałam rady jej nosić, bo zastygała na niekomfortową skorupę), do tego posiadała denerwującą konsystencję jakby galaretki, którą ciężko było nabrać oraz tym bardziej rozsmarować. 

Clinique Anti-Wrinkle Face Cream SPF30  
Całkiem fajny, ale jak dla mnie miał troszkę zbyt treściwą, ciężką formułę, przez co pozostawiał białawą poświatę na twarzy. Nie przeszkadzało mi to jakoś specjalnie, bo na mojej bladej skórze to nie było aż tak widoczne, ale warto o tym wspomnieć. Lubił osadzać się we włosach oraz w brwiach, więc musiałam się starać żeby omijać te miejsca lub w razie wypadku porządnie usunąć nadmiar. Nadawał się pod makijaż, jednak wydaje mi się, że troszkę potęgował wyświecanie się i już po kilku godzinach noszenia podkład zaczynał wyglądać nieco nieświeżo.

Christian Laurent superskoncentrowane diamentowe serum napinające pod oczy, na czoło i okolice ust   
Zużywałam go całe wieki. Nie żeby mi to jakoś szczególnie przeszkadzało, ale jestem osobą, która lubi sięgać po nowości dość szybko, a tu musiałam długo czekać, żeby się dorwać do innego kremu 😂. Kosmetyk przyjemny, ale chyba zbyt naperfumowany i gdy miałam bardziej podrażnione okolice wokół oczu (co zdarza się dość często, bo noszę soczewki i bywa, że niedosypiam) to po nałożeniu skóra potrafiła przez chwilkę piec, co absolutnie nie powinno mieć miejsca. Nie potrafię wam powiedzieć, czy spłycił zmarszczki lub zdziałał inne cuda, bo nie mam jeszcze takich problemów. Generalnie dobrze sprawdzał się pod makijażem, skóra była dostatecznie nawilżona, ale zdecydowanie nie podobało mi się to, że potrafił mnie podrażnić.

Madara Smart Anti-Pollution Charcoal & Mud Repair Mask   
Świetna, mocno oczyszczająca, ale nie aż tak drastycznie wysuszająca (jak to bywa z produktami z węglem) maska, po krórą sięgałam w wypadku większych niedoskonałości, często nakładałam ją punktowo, żeby wykończyć jakiegoś dziada xD. Podobało mi się to, że nie zastygała na beton, więc swobodnie mogłam ruszać buzią.

Your Natural Side naturalny olej 100% meadowfoam  
Stosowałam wyłącznie do masek domowo wyrabianych, nie dostrzegłam minusów 👍.

Mincer Vita C Infusion nawilżająca mikrodermabrazja  
To chyba moje drugie zużyte opakowanie, co świadczy tylko o tym, że produkt mi się sprawdza. Co prawda od dłuższego czasu wolę peelingi enzymatyczne, którymi nie trzeba pocierać niepotrzebnie skóry, ale ten od Mincera ma w sobie coś wyjątkowego i lubię do niego wracać 😃. Sięgam po niego gdy raczej nie mam żadnych aktywnych wyprysków, żeby tego nie roznieść i wtedy sprawdza się wybornie. Super skutecznie usuwa martwy naskórek, ale też jest na tyle łagodny, że nie podrażnia skóry, a dodatkowo pozostawia ją niesamowicie mięciutką i pokrytą jakby delikatną, zabezpieczającą woalką. Nie ukrywam, że po zabiegu skóra bywa zaczerwieniona, ale po paru minutach od zmycia wszystko wraca do normy - cera nabiera blasku i jest zdecydowanie ujednolicona.

Babo Relax & Shine myjący olejek do demakijażu   
Ubolewam, że miałam go tak mało! To chyba moja pierwsza styczność z tą marką, choć nasłuchałam się wielu pieśni pochwalnych odnośnie ich kosmetyków, ale teraz po prostu nie potrzebuję nic nowego, dlatego powstrzymuję się przed zakupami. Olejek genialne sprawdził się przede wszystkim w podróży (nie musiałam targać ze sobą na wakacje całej butli), doskonale rozpuszczał makijaż a dzięki czekoladowemu (tak!) zapachowi niesamowicie umilał mi demakijaż. Mocno godny uwagi!

REN Radiance Glow Daily Vitamin C Gel Cream  
Nigdy nie przepadałam za żelowymi formułami jeśli chodzi o krem do twarzy, ale ten okazał się po prostu specyfikiem o lekkiej konsystencji, ale białym kolorze, coś jak gęstszy lotion. Znakomicie nawilżał bez uczucia tłustości, faktycznie moja skóra po jego nałożeniu była jakby rozpromieniona (może to placebo xD), wyglądała świeżo. Generalnie po przetestowaniu trzech mini produktów z tej serii jestem pozytywnie zaskoczona i zaintrygowana, chyba będę musiała się kiedyś zaopatrzyć w jakieś inne cuda od nich.

Miya Secret Glow Illuminating Cream with Vitamins all-in-one 
Stosowałam go jako dodatkową warstwę na krem, traktowałam go po prostu jako bazę nawilżająco rozświetlającą pod makijaż. Blask dawały tutaj miliony drobinek, które mi absolutnie nie przeszkadzały, ale spodziewałam się chyba czegoś bardziej spektakularnego (właściwie miałam coś podobnego z Resibo). Zużyłam, raczej nie wrócę, ale całkiem miło będę wspominać.


Alterra antycellulitowy olejek do skóry grejpfrut & brzoza BIO   
Uwielbiam ich olejki, swego czasu miałam na ich punkcie obsesję 😂. Z czasem jednak skłoniłam się w stronę maseł do ciała, jednak cały czas darzę Alterre sympatią i lubię wracać do tych tłustych zbawicieli. Aplikowałam go oczywiście przed samym wejściem do łóżka, żeby niczego nie utłuścić, mała ilość wystarczała, żeby się porządnie wysmarować. Rano skóra była ukojona, mięciutka, a niekomfortowa warstwa przeważnie znikała (zależy ile mi się nałożyło, ale przeważnie się kontrolowałam xD). Nie wiem jak olejek wpłynął na mój cellulit, ale mogę szczerze go polecić jeśli macie zaczerwienienia lub po prostu swędzi was skóra, szczególnie po depilacji - idealnie wszystko regeneruje i uspakaja!

Organique Shea Butter Salt Peeling black orchid   
Dostałam ten produkt od znajomej, ale sama bym się na niego nie zdecydowała, bo jest na bazie soli, czego nie znoszę. Peelingi cukrowe są o niebo łaskawsze (przede wszystkim nic mnie nie szczypie podczas aplikacji 🙄) dla skóry i w razie możliwości właśnie te wybieram zawsze. Wracając jednak do Organique, poza tym jednym mankamentem produkt okazał się przede wszystkim bajecznie pachnący, cała ta seria posiada po prostu niebiańskie nuty radujące nos. Trochę oblepiał ciało, był kosmicznie tłusty, ale przynajmniej nie musiałam się już niczym innym smarować. 

Let’s Detox Fresh Energy arbuz & mięta   
Super przyjemny żel, choć liczyłam na to, że nutka miętowa będzie nieco bardziej wyczuwalna.

Fluff sorbet do rąk juicy watermelon  
Ekstra lekki produkt, zdecydowanie bardziej do użytku w ciągu dnia niż na noc (przynejmniej dla mnie). Wchłania się błyskawicznie, pozostawia na skórze delikatny, ale nie nieprzyjemny film, lecz nie tłusty a jakby śliski (nie wiem jak to dokładniej wyjaśnić) - w każdym razie nie przeszkadzał mi w pracy. Zapach w porządku, choć ewidentnie sztuczny, ale wiele osób z mojego otoczenia pytało "co tak pachnie?" jak go użyłam 😉.

Be Beauty strawberry & mint kremowy żel pod prysznic   
Kupiłam go na wakacjach, żeby nie brać ze sobą niepotrzebnej butli i sprawdził się zaskakująco dobrze. Szalenie wydajny (a nawet używałam go do golenia nóg, w kosmicznej ilości), ładnie pachniał i generalnie służył mi świetnie! Spore zaskoczenie, pewnie w normalnej sytuacji bym się nim nie zainteresowała, choć teraz będę już inaczej podchodzić do produktów biedronkowych 😁.

Wanna Nature? Shower Frosting Berry Yoghurt 
Produkt z Kontigo. Wygląda bajecznie uroczo, sięgałam po niego z ogromną ochotą! Dobrze myje, okazał się wydajniejszy niż myślałam, choć wiadomo, że to bardziej kosmetyk dla "funu". Pachnie ślicznie, jak świeże lody jagodowe ✨.


Garnier płyn micelarny z olejkiem   
Najlepszy i już 🙃.

Face Boom oczyszczająca woda micelarna   
Niezła, chociaż musiałam uważać manewrując nią przy oczach, bo zwykle cholernie szczypało jak się do nich dostała choć kropelka. Fajnie, że butla ma pół litra, ale dla mnie to troszkę minus, bo szybko zaczęłam się nudzić lodowym zapachem tego płynu jak i nim samym. Ale ja tak już mam, więc pewnie dla wielu osób ogromna pojemność to zdecydowany plus.

Feel Free Refreshing Facial Toner  
W ogóle nie słyszałam kompletnie nic o tej marce, ale jakimś cudem trafiłam na nią w Hebe "kiedyśtam". Tonik okazał się łagodny, odświeżający, generalnie żadnych problemów mi nie przysporzył!

Bielenda Smoothie Foam kremowa pianka do mycia twarzy prebiotyk + truskawka + arbuz
I tutaj mamy małe nieporozumienie XD. Gdy pierwszy raz jej używałam (rano) to myślałam, że może mam za mało wilgotną twarz, bo ten różowy glut W OGÓLE nie zachowywał się jak pianka. Niestety ochlapanie się wodą nic nie dało, wszystko spłynęło, żadnej piany. Ma zaskakująco śliską formułę (trochę kisiel, trochę galaretka, właściwie takie nie wiadomo co), która podczas kontaktu z wodą po prostu leci do zlewu, nie występuje żadna reakcja. Wieczorem natomiast chciałam dać jej jeszcze jedną szansę, bo stwierdziłam, że coś tu nie gra i na pewno następnym razem będzie lepiej XD. Nic bardziej mylnego 😂. Generalnie usuwałam makijaż, to wiadomo olejek szuruburu, no i przyszedł czas na detergent. Wmasowałam "piankę" w skórę i nic. Sięgnęłam po moją szczoteczkę soniczną i nie uwierzycie, ale dopiero jej, ale po dobrych kilkunastu sekundach, udało się wytworzyć jakąś delikatną namiastkę piany, a może bardziej lekkiej emulsji (?). Nie był to najprzyjemniejszy demakijaż w moim życiu, więc ostatecznie postanowiłam zużyć to diabelstwo jako żel na rano, choć i w tym przypadku męczyłam się okropnie... ale po prostu nie chciałam wyrzucać niemalże całego produktu do kosza. Ach i chyba miał tendencję do wysuszania mojej skóry. Może coś robiłam źle, nie wiem, ale niech was gwiezdna opatrzność broni przed zakupem tego badziewia.


Wibo Photo Ready Prepare & Finish Loose Powders   
Nasłuchałam się o nim chyba za dużo dobrego i postawiłam mu zbyt wysoko poprzeczkę, a wcale nie okazał się taki cud miód malina 😂. Po pierwsze wkurzało mnie to kwadratowe opakowanie, za duże jak na ilość produktu w środku, nieporęczne. Poza tym nie dało się wyciągnąć z środka siateczki, co pod koniec utrudniało mi wydobycie pudru. Sam kosmetyk spoko, mocno matujący, nie zauważyłam żeby miał jakiekolwiek właściwości korygujące, bo i tak na twarzy wszystko się mieszało i wyglądało tak samo 🤔. Generalnie nie wiem o co tyle szumu.

Benefit Hello Happy Soft Blur Foundation SPF15 PA+++ (1)  
Nie spodziewałabym się, że aż tak polubię ten podkład! Mimo, że miałam odcień najjaśniejszy, to wcale taki nie był, ale na szczęście dość ładnie się wtapiał, bo krycia to on nie miał za dużego, ale absolutnie mi to nie przeszkadzało. Sprawiał, że skóra była ujednolicona, wyglądała świeżo i naturalnie, a większe niedoskonałości maskowałam korektorem. Podobało mi się też to, że jeśli gdzieś mi się przez przypadek starł to bez problemu mogłam poprawić to miejsce, korygując wszystko po prostu palcem, bo nie robiły się żadne dziury. Podkład zalicza się do tych płynnych, niemalże wodnistych i podczas aplikacji czuć alkohol, który oczywiście momentalnie wietrzeje. Nie wiem czy nadawałby się przez to do skóry suchej, czy by dodatkowo nie wysuszał. Mimo wszystko u mnie sprawdził się doskonale, aż jestem w szoku! 🥰

Tarte Shape Tape (22N light neutral)  
Kolejny kultowy produkt, który nie wywarł na mnie za dużego wrażenia 🙄. Miałam wiele korektorów drogeryjnych, które sprawdzały się podobnie lub nawet lepiej, więc nie wiem o co chodzi z tym hajpem na Tarte. Może coś ze mną jest nie tak, ale Shape Tape zachowywał się zupełnie przeciętnie - krycie bardzo średnie, pod oczami wyglądał okej, ale bez szału, choć faktycznie nie właził aż tak w zmarszczki, ale nic poza tym. Cudu nie było, nie mam parcia na pełnowymiarowe opakowanie wcale.

Catrice Brow Colorist   
Nie mam pojęcia jaki to odcień, bo chyba był na kartoniku, który już dawno wylądował w koszu. Sam produkt chyba mam już drugi raz. Lubię ten żel, bo jest taniutki, ma fajny, pasujący mi odcień, malutką i precyzyjną szczoteczkę, a brwi nim potraktowane są podkreślone, ale naturalne, utrwalone, ale nie na beton. Niczego więcej nie oczekuję od żelu do brwi.

ZOEVA Graphic Eyes+ (nude reflection)  
Uwielbiałam tę kredkę! To już moja druga wykończona sztuka (prawie, bo niestety zeschła mi się na tyle, że nie dam rady nią już manewrować po powiekach), miała piękny połyskujący odcień taupe, pasujący w sumie do wszystkiego, była mięciutka, żelowa i dawała się rozcierać zaraz po aplikacji (trzeba było się streszczać, bo jak już zastygła to koniec). Generalnie świetna jakościowo, ale trzeba pilnować, żeby z biegiem czasu nie stwardniała, jak mi, bo przyznam, że trochę o niej zapomniałam 😝.

Mystik Warsaw eyepencil (metallic burgundy)
Użyłam jej chyba raz, poleżała mi dosłownie parę tygodni w kufrze i... zmieniła się w plastelinę nie do użytku, niestety. Szkoda, bo miała piękny odcień, ale musiała wylądować w koszu. Dobrze, że kosztowała mnie jakieś grosze, więc nie ma tragedii, chociaż niesmak pozostał.


The Cheeky Panda Sensitive Biodegradable Bamboo Baby Wipes  
Jeśli chcecie wypróbować jakieś naturalne chusteczki, to serdecznie polecam właśnie te. Są super delikatne, może nie jakoś ekstra nasączone, ale wystarczająco. Lubiłam!

Café Mimi Face Charcoal + Spirulina Sea    
O ile pamiętam, jest to maska w postaci białego kremu, czego totalnie się nie spodziewałam, bo oczekiwałam zastygającej konsystencji. Nie uważam tego jednak za minus, wręcz przeciwnie, bo nie przepadam za suchą skorupą na twarzy. Odświeżająca, nawilżająca!

Pyunkang Yul Mask Pack   
Mam wielką ochotę na kosmetyki tej marki, ale jak narazie skusiłam się tylko na maski. Ta wyjątkowo dobrze ukoiła skórę, pozostawiła ją miękką i rozjaśnioną.

Isana peeling do ciała coffee & mango   
Jest w postaci sypkiej, więc wymieszałam go z wodą w miseczce. Mocno złuszczający, trzeba się z nim delikatnie obchodzić, żeby sobie nie zrobić krzywdy. Pozostawia po sobie leciutką warstewkę natłuszczającą.

Bielenda Shin Shot algi morskie; cytryna yuzu
Były spoko, ale nie wybitne. Dość oszczędnie nasączone, gruby płat.


Esfolio Honey Essence Mask Sheet   
Świetna, odżywcza opcja, jedynie przeszkadzał mi trochę ten sztuczny zapach miodu.

EveryShine Rose Queen MASKPACK  
Spoko, ale raczej tyle w tym temacie. Skóra po niej była ładnie ujednolicona.

7days mimimishiki #post-makeup primer mask with kiwi extract & papaya juice  
Fajna maska, ładnie pachnąca, odżywcza!

Esfolio Volcanic Ash Essence Mask Sheet   
Nie wiem czy działała jakoś oczyszczająco, ale dość dobrze nawilżyła skórę i poprawiła jej koloryt.

The Natural Vegan Mask Sunflower   
Przyjemna, nie żałuję zakupu. Piękne opakowanie!

Dizao musująca maska oczyszczająca z ekstraktem z róży i kolagenem w płachcie   
Nie wysuszyła, pięknie pachniała różami!

Dizao 3D Boto maska ze ślimakiem
Raczej nie miała szalonego efektu liftingu, ale dobrze napięła buzię i wygładziła ją.

Miłego!
Yuki

10 komentarzy:

  1. Całkiem spore denko :) Znam kilka produktów :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba mamy zupełnie inne potrzeby, bo u mnie nie sprawdziła się ani mikrodermabrazja Mincera ani micel Garniera w wersji z olejkiem ;) Zapach żelu Be Beauty też mnie nie porwał, choć wiele osób go zachwala :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy ma inne potrzeby i to jest piękne :D! Jeśli chodzi o ten żel to spodziewałam się w sumie bardziej chemicznego zapachu, a okazał się naprawdę przyjemny :D.

      Usuń
  3. Ja również jestem typem letnim i wcale mnie nie cieszy, że nadchodzi jesień. O zimie to już nie wspomnę :C Jedyne co lubię w jesieni to kolory, ale pogoda mogłaby się schować hehe :D Sporo tego zużyłaś :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, kolory piękne, ale to nadchodzące zimno i deszcz mnie doprowadza do depresji ;D. Sporo jak zwykle! Nie kolekcjonuję, a zużywam :D.

      Usuń
  4. Czy w Twoich maskach jest jakaś maseczka-balsam do ust? Nie widzę nigdzie takiej informacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym denku nie ma nic do pielęgnacji ust... aczkolwiek w następnym będzie pewne masło ;).

      Usuń