Hej!!
Przychodzę do was dziś z kilkoma nowościami, które co prawda dostałam / kupiłam już kawał czasu temu, ale nie zmienia to faktu, że produkty są na tyle ciekawe, że chciałabym o nich wspomnieć, a nuż coś wam wpadnie w oko 😀.
Na pierwszy ogień niech pójdzie paczuszka z Rossmanna, w której znalazłam parę fajnych opcji od SinSkin. Różne są moje odczucia co do tej marki 😂, nie wszystko, co testowałam mi pasowało, ale tym razem muszę przyznać, że właściwie wszystko się u mnie sprawdziło (choć kredki jeszcze nie testowałam, także nie mogę się wypowiedzieć).
Holographic Highlighter 047 Ambrosia
Bardzo ciekawa propozycja, czyli holograficzny rozświetlacz na różowej bazie ze złotym połyskiem, który z powodzeniem można nakładać jako róż lub topper na niego. Dość nietypowe połączenie jak na drogerię moim zdaniem. Ambrosia wygląda przepięknie, świeżo, choć może to nie jest błysk widoczny z kosmosu, a bardziej elegancki glow. Warto obejrzeć go na żywo 😊.
Must Have Oil Lip Gloss 410 Carambola
Nie sądziłam, że polubię się z olejkiem do ust, a tu niespodzianka! Produkt ma przyjemną konsystencję, jakby gęstego miodu, ale nie lepi się i od razu po aplikacji odczuwam nieziemski komfort. Jak widać na zdjęciu, odcień kosmetyku może nie wydaje się wyjściowy, ale na ustach jest raczej całkowicie przezroczysty (przynajmniej na moich jasnych wargach). Mimo to, pomimo moich szczerych chęci i prób precyzyjnego nałożenia, stosuję go tylko w domu, ponieważ lubi wylewać się poza kontur, więc pewnie rozpuściłby podkład (ale nie próbowałam i nie mam takiej potrzeby 😉).
Lip Gloss 407 Honey Moon Love
Tutaj mamy kolejnego małego, acz pięknego dziwaka 🤩. Błyszczyk w odcieniu rażącego różu, napakowany po brzegi różnokolorowymi drobinkami! Na ustach oczywiście prezentuje się mniej żarówiasto, ale iskrzy się jak bezchmurne niebo nocą pełne gwiazd. Moim zdaniem to, tak jak rozświetlacz, bardziej topper na inne pomadki, takie urozmaicenie codziennego makijażu. Świetna sprawa!
Kohl Kajal 240 Smoky
Niestety jeszcze nie miałam okazji użyć tej kredeczki, ale gdzieś tam na YT przewinęła mi się u kogoś jako ulubieniec, a to już dobry znak 😉.
Nature Queen mgiełka rozświetlająca z efektem glow
Chyba po kultowych już raczej propozycjach od Eveline rozpoczął się boom na mgiełki rozświetlająco - pielęgnujące i wcale mi to nie przeszkadza 🔥. Nature Queen uwielbiam, wszystkie produkty, które miałam sprawdziły się u mnie genialnie i zawsze jestem mocno zaintrygowana ich nowościami, dlatego też oczywiście musiałam zakupić tę mgiełkę 😂. Jeszcze nie otwierana, ale wiążę z nią spore nadzieje.
Hean Pigments HD 07 Champagne, 05 Turmalin, 10 Passion
Jak ujrzałam te małe świecidełka to wiedziałam, że muszę je mieć, choć kilka odcieni. Niestety opakowanie woła o pomstę do nieba, przede wszystkim wieczko to tak tandetny plastik, że ciężko w ogóle zamknąć słoiczek - nieprzyjemnie skrzypi i jakby nie chce "kliknąć" w żłobienia 🤨. Jednak pomijając tę potworną sprawę, pigmenty same w sobie są piękne. Jak na razie miałam okazję nosić tylko 07, ale prezentował się cudownie. Chociaż mimo zaaplikowania go na NYX Glitter Primer trochę się osypał i ciężko było się go pozbyć z reszty twarzy (ale może po prostu to ja za bardzo entuzjastycznie zamoczyłam palucha w pyłku 😂😂).
Tych produktów jeszcze nie testowałam, nadal czekają na swoje "5 minut": Madara Exfoliating Oil-To-Milk Scrub, patchology. Milk Peel 5 minute Flashmasque, Clinique anti wrinkle face cream SPF30 UVA UVB, Too Faced Damn! Girl Mascara.
Fenty Beauty Snap Shadows 1 True Neutrals, 5 Peach
I tutaj muszę się na chwilę zatrzymać i podzielić moimi wrażeniami, bo po prostu nie mogę wyjść z szoku jakie te cienie są słabe jakościowo. Oczywiście nowości Fenty nadal wzbudzają moją ciekawość i śledzę tę markę, ale coraz częściej nie czuję się zachęcona do kupna, bo zawiodłam się już chyba zbyt wiele razy. Palety oczywiście już z pewnością znacie, zostały wypuszczone bodajże z miesiąc temu, było o nich głośno, bo to Fenty. Do tej pory bawiłam się nimi może z 3 - 4 razy i uwierzcie, że podświadomie nadal chcę dać im szansę, choć już przekonałam się, że nie są warte tych 109zł, które życzy sobie polska Sephora za sztukę. Na całe szczęście ja kupiłam je z jakąś zniżką, więc aż tak mnie kieszeń nie boli, ale i tak zawód jest ogromny.
Na pierwszy rzut oka palety wyglądają zachęcająco, idealne dzienniaki. Innowacyjne kasetki, które można ze sobą połączyć to moim zdaniem najlepsze, co mogą zaoferować te produkty. Jest to wygodne, faktycznie działa i z pewnością wprowadza coś nowego w branży. Ale kurczę! Maty, które zlewają się w całość, niezależnie jakiej bazy użyję... Błyski, nad którymi muszę się namachać jak głupia, żeby w ogóle cokolwiek było widać i to palcem, bo pędzel nawet nie wchodzi w grę, ponieważ wtedy nie nakłada się praktycznie nic... obydwie formuły nie łączą się ze sobą zbyt dobrze... najgorsza jest jednak chyba pigmentacja, której tutaj praktycznie nie doświadczymy. Wszystko na oku prezentuje się nijako, blado, plamiście i wcale nie odczuwam przyjemności z malowania się, tylko OGROMNĄ FRUSTRACJĘ przez to, co widzę na oczach po użyciu tych maleństw 😡😡😡. Wiecie, no nie maluję się od wczoraj, przebrnęłam przez naprawdę ogrom palet, formuł i wykończeń, więc mam o tym jakieś pojęcie. Dawno nie trafiłam na tak badziewne, felerne cienie, z którymi tak ciężko by się pracowało. W drogerii znajdziemy o wiele lepsze propozycje, w znacznie niższych cenach i o większej gramaturze. Ostatnio też oglądałam filmik Karoliny Ziętek, która uświadczyła mnie w przekonaniu, że to nie ze mną jest coś nie tak, tylko faktycznie z wytworami Fenty. Bo jak już u osoby, która zajmuje się wizażem i charakteryzacją profesjonalnie, cienie tak wyhajpowanej marki wyglądają marnie, to naprawdę daje to wiele do myślenia na temat tego produktu.
Kończąc ten sympatyczny post moim wielkim rozczarowaniem, życzę wam wspaniałego weekendu, czy jakiegokolwiek innego dnia, zależnie kiedy to przeczytacie 😂😂😂😂 ❤️❤️.
Miłego!
Yuki ♥
Najbardziej ciekawi mnie ta mgielka Nature Queen
OdpowiedzUsuńCo do paletek to nie spodziewałam się, że są aż tak marnej jakości, szkoda wydanych pieniędzy
Bardzo szkoda! Zapowiadały się obiecująco... :/
UsuńDzięki, ze ostrzegasz przed tymi paletkami Fenty :)
OdpowiedzUsuńNie ma sprawy, lepiej kupić paletę Lovely!
UsuńO nie! Kuszą mnie strasznie te paletki Fenty, ale nie pierwszy raz czytam, że wcale nie powalają jakością...
OdpowiedzUsuńJa w ogóle z Fenty to mam love&hate relationship. Niektóre produkty są super, a inne po prostu tragiczne. Nie są konswkwentni w produkcji swoich kosmetyków...
Mam dokładnie tak samo z tą marką. Na przykład ich pierwszy podkład (matujący) też okazał się dla mnie porażką, a korektor to już w ogóle mnie zawiódł na całej linii :/. Ale już na przykład puder był bardzo fajny, błyszczyki uwielbiam... ech, czuję się okropnie zniechęcona :(.
UsuńSame fajne nowości, muszę też się wybrać na jakieś zakupy do Rossmanna, bo kilka rzeczy już mi się kończy ;)
OdpowiedzUsuńRossmann co najmniej raz w miesiącu to must have :D.
Usuń