😂 Denko, grudzień 2019 😂

Cześć!!
Chyba wszyscy już zapomnieli o minionym roku, ale ja jeszcze nieszczęśliwie w nim tkwię, dopóki nie opublikuję tego posta! Ileż można zwlekać 😂. Dlatego też niezwłocznie zabieram się za pisanie, a tym samym oficjalne pożegnanie z grudniem.
 

GlamGlow Poutmud Wet Lip Balm Treatment  
Balsam ogromnie przypadł mi do gustu ze względu na formułę, działanie, zapach, czyli właściwie wszystko. Złego słowa o nim nie mogę napisać! No może jego cena nie jest zbyt przystępna, ale gwarantuję, że okazał się super wydajny. Ma gęstą konsystencję, przyjemnie się rozprowadza, naprawdę świetnie dba o wargi. Do tego bosko pachnie miętą 😍, tak odświeżająco i pobudzająco, ale nie powoduje mrowienia ani nie chłodzi.

Frudia My Orchard Mochi Cleansing Foam Passion Fruit  
Fajna była 😊. Nie wysuszała skóry, pieniła się dobrze, oczyszczała znakomicie. Moim zdaniem świetny produkt w niskiej cenie.   

Water Mellow płyn micelarny  
Nie zaszkodził mi, choć nie trafił do ulubieńców. Przede wszystkim jakoś zapach tej serii nie przypadł mi całkowicie do gustu, a jest dość intensywny. Płyn doczyszczał resztki makijażu, nie podrażniał, ale zdecydowanie wolę odpowiedniki innych marek, np. Sylveco 😑.

Bio Agadir premium rose water 
Woda różana zawsze się przydaje! Uwielbiam i chętnie po nią sięgam, pięknie koi jakiekolwiek zaczerwienienia na skórze. Idealna po maseczkach.

GlamGlow Glowstarter (Sun Glow)  
Ten produkt już się pojawiał u mnie na blogu, tylko w innej wersji kolorystycznej. Nadal lubię, uważam, że to świetna baza pod makijaż. Dodaje pięknego blasku i nawilżenia.  

Garnier płyn micelarny z olejkiem  
Do tej pory najlepszy, kolejne opakowanie już stoi na szafce.  

Vianek łagodzący olejek do demakijażu z olejkiem rumiankowym 
Posiada rewelacyjnie wygodne opakowanie z pompką, natomiast sam olejek bez zarzutu radzi sobie z rozpuszczeniem wszelakiego makijażu i bez problemu się zmywa innym środkiem czyszczącym.

Perfecta Bird’s Nest krem na dzień i na noc 
Zużyłam, ale nie jestem fanką. Krem posiada super lekką formułę, wchłania się całkiem szybko, nie pozostawia tłustego filmu. Nawilża średnio, zdecydowanie miewałam kremy lepiej sobie z tym radzące. Przede wszystkim nie mam pojęcia na jakiej podstawie producent poleca ten produkt również na noc, moim zdaniem kompletnie by się w tym przypadku nie sprawdził. Czasem, gdy go aplikowałam, a miałam mocno przesuszoną, wręcz podrażnioną skórę, to odczuwałam chwilowe pieczenie. Dawałam mu szansę, ale koniec końców nie sprawdził się u mnie, wykańczałam go wręcz na siłę.     

Czarszka oczyszczająca maska do twarzy  
Chyba nikogo nie zdziwi informacja, że ta maska jest genialna. Paulina tworzy naprawdę godne uwagi, całkowicie naturalne kosmetyki pielęgnacyjne! Maska ma postać czarnego proszku, który mieszamy z wodą i czekamy minutkę, żeby zaczęła delikatnie bąbelkować, po czym nakładamy ją na buźkę. Po zabiegu twarz jest super oczyszczona, ukojona, ale faktycznie nie wyschnięta, co jest ogromnym plusem.    

Glov Moon Pads 
Cały czas chętnie używam!

Lush Snow Fairy Bath Bomb   
Chyba najlepsze kule do kąpieli, jakich miałam przyjemność używać! Jak na tę chwilę kompletnie nic ich nie przebija i choć miałam jak narazie tylko dwie, to i tak śmiało mogę stwierdzić, że są u mnie na pierwszym miejscu. Ten zapach, piana, kolory... Magia! 💚💜💙

Rituals The Ritual of Karma shower foam holy lotus & organic white tea, The Ritual of Dao balancing foaming shower gel white lotus & yi yi ren   
Pianka i żel do mycia ciała, właściwie praktycznie to samo - obydwa się pienią. Obłędne zapachy, nieziemski komfort oraz przyjemność użytkowania. Uwielbiam!

Isana żel pod prysznic don’t worry beach happy  
Całkiem ładnie pachniał, choć nie są to żele wysokich lotów. Ale czasem się na jakiś skuszę 😉.

Yves Rocher Nature cedar wood and lime  
Ulubiony!! Przeszłam już przez kilka opakowań i wciąż twierdzę, że to jeden z lepszych zapachów dla miłośników męskich, cedrowych zapachów. 

Alterra żel pod prysznic kardamon bio & migdały bio  
Niestety totalna wpadka. Choć wąchałam go w drogerii i wtedy mi się o dziwo podobał, to po prostu nie dałam rady myć nim ciała. Migdały i kardamon są chyba na mojej czarnej liście zapachów do unikania ever, jeszcze pod tak intensywną postacią to totalnie! Nigdy więcej, zużyłam jako mydło do rąk, ale i tak gdzieś podczas szybkiego mycia mi ta okropna woń świdrowała przez nozdrza 😒.

Rituals The Ritual of Karma good karma body mist  
Bardzo przyjemny produkt, posiada odświeżający zapach, który przez chwilę otula przestrzeń wokół nas. Często psikałam nim poduszki przed pójściem spać. 

Water Mellow krem do rąk 
Świetny do stosowania w ciągu dnia. I tak, tak, wiem, że piszę to dość często jeśli chodzi o kremy do rąk, ale mam naprawdę suche i wymagające dłonie, dlatego też większość mazideł nadaje się u mnie wyłącznie do pielęgnacji "na szybko" i "na chwilę". Oczywiście miałam go w pracy i stosowałam według potrzeby. Szybko się wchłaniał, zostawiał jakiś tam delikatny, ale nie lepki film, który po chwili jednak znikał.

Kosta Mydła szampon w pudrze  
Nie spodziewałam się, że polubię ten szampon, ale okazało się, że sprawdził się świetnie! Po jego użyciu włosy były rewelacyjnie oczyszczone (ale uwaga – nie wysuszone) oraz mega uniesione, co uwielbiam. Nie przypominam sobie, żeby jakikolwiek szampon płynny dawał mi taki efekt, doprawdy wyjątkowe odczucie. Niestety opakowanie 100g starczyło mi tylko na dwa mycia.   

Isana Sensitive szampon do włosów z wyciągiem z kwiatów bawełny i chabra bławatka   
Super przyjemny, ale nie rzucił mnie na kolana. Faktycznie łagodnie, ale skutecznie mył, pienił się szalenie, pachniał subtelnie. Po prostu szampon jak najbardziej podstawowy.

Garnier Hair Food maska do włosów aloes  
Kolejna, którą pokochałam z tej serii. Raczej wszystkie, które miałam robiły to samo, po prostu rewelacyjnie wygładzały włosy oraz pachniały obłędnie, przy czym nie obciążały kosmyków. Mają w sobie to coś, co się sprawdza. Na pewno kupię pozostałe (chyba) dwa warianty, których jeszcze nie miałam, czyli banan i... drugiej opcji nie pamiętam obecnie 😂.

Go Nature masło multifunkcyjne  
(Masło shea, olej kokosowy, olwa z oliwek)   

Biolove Body Mousse Cookie   
Niessstety, mała wtopa. Mus pachnie niebiańsko ciasteczkiem (pieguskiem), ale ma jak dla mnie zbyt bogaty skład. Nie zrozumcie mnie źle, ale zawsze gdy się nim posmarowałam, to byłam pokryta tłustą powłoką, która wcale nie chciała się wchłonąć. Nawet po przebudzeniu rano, ta okropna warstwa wciąż zalegała na moim ciele, co było dla mnie bardzo niekomfortowe. Bez prysznica nie byłam w stanie wyjść z domu. Jeśli chodzi o właściwości nawilżające, to również nie byłam zadowolona. Wydawało mi się, że pod tym tłustym płaszczem, skóra nadal woła o coś, co ją odżywi...

Water Mellow peeling do ciała
Całkiem spoko, ale nie wywarł na mnie większego wrażenia. Po prostu przyzwoity kosmetyk, ale bez większych doznań.

Hean Photo HD Powder blurring   
Dziwny produkt. Nie był dość drobno zmielony, przez co wydawało mi się, że zawsze nakładam za grubą warstwę. Dodatkowo dawał niespotykany mi wcześniej efekt, zawsze widziałam lekki blask po jego aplikacji, choć skóra była mimo wszystko zmatowiona, dlatego też mieszałam go z pudrem, który przedstawiłam niżej. 

Bourjois Java Rice Powder Universal Illuminating Powder   
Kosmetyk wielokrotnie polecany przez Maxineczkę. Dość drogi jak na takie maleństwo. Jednak skusiłam się przez te wszystkie pochwały i przyznam, że okazał się całkiem fajny. Może sam nie wywarł na mnie ogromnego wrażenia, ma drobinki, które były widoczne, nie tylko w mocnym świetle, ale i tak normalnie. Nie matowił też jakoś zadowalająco, więc postanowiłam go pomieszać z powyższym pudrem Hean HD i przyznam, że to dało mi połączenie, po które chętnie sięgałam. Skóra wyglądała pięknie, była odpowiednio rozświetlona, podkład i wszelakie inne produkty płynne trzymały się bezbłędnie cały dzień. Może to nie jest duo, które koniecznie musicie stworzyć, ale cieszę się, że udało mi się dopasować do siebie dwa kosmetyki, które same w sobie średnio się u mnie sprawdzały.

Tune Cosmetics Skin Illuminator (Wetlight)  

Niedocenione cudeńko. Rozświetlacz iście piękny, tworzący mokrą taflę, która oślepiała osoby mnie widzące 😂. Tak serio, naprawdę godna uwagi, złotawa (ale nie żółta) propozycja dla fanek błysku! Chyba fakt, że wykończyłam go do samego okruszka mówi sam za siebie.

Sephora Collection Outrageous Curl Mascara  
Raczej nie trafi do moich ulubieńców. Co prawda tusz dawał efekt piękny, ale miewał humorki. Jednego dnia nakładał się super, rozdzielał i super pogrubiał, natomiast innego (i to zdarzało się coraz częściej wraz z upływem czasu) paskudnie sklejał oraz cholernie odbijał się na powiekach (pod brwiami i na skórze pod oczami!) już po jakiejś godzinie. Doprowadzało mnie to do szału. Są opinie, że fatalnie się zmywa, jednak ja tego nie doświadczyłam, płyn dwufazowy Garnier i tuszu nie było. Generalnie jestem na nie, szczególnie przez to paskudne stemplowanie mi powiek i skóry pod oczami.

Revolution The Mascara   
Tutaj mamy miłą odskocznię, czyli tusz, który zadowalał mnie bardzo. Co prawda przez pierwsze parę użyć troszkę sklejał, ale już późnieeeej byłam zachwycona! Aplikacja była super szybka, rzęsy jak wachlarze, nie odbijał mi się wszędzie w ciągu dnia, osyp o ile pamiętam w normie, czyli coś tam spadło, ale bez nerwów. Jedyne co to jakoś tak wydaje mi się, że błyskawicznie zasechł i niestety musiałam się go pozbyć, bo już stracił na czerni i dawał minimalny efekt ☹️.

Bell Secretale Lift Active Eye Concealer (01)  
Całkiem przyzwoity, leciutki korektor rozświetlający. Małe krycie, naturalne wykończenie, ale przypudrowany trzymał się pięknie aż do demakijażu. Jeśli nie macie wymagającej skóry pod oczami to zdecydowanie polecam.

Glam Shop Glam Sponge gąbka ścięta  
Trochę się obawiałam, że będzie kiepska z niewiadomych powodów, ale okazała się naprawdę świetna!! Godny zamiennik Beauty Blendera w niższej cenie i to polskiej produkcji 💖 .

Smashbox + Vlada Photo Finish Petal Metal Primer 
Widziałam i testowałam już dużo fajnych baz, ale ta wydała mi się kosmicznie ciekawa jak tylko ujrzałam opakowanie. Jest koloru różowego złota, dosłownie i to z metalicznym połyskiem! Jednak oczywiście na twarzy zanika praktycznie całkowicie (daje efekt takiego słonecznego glow na moim bladym licu), a pod podkładem to już w ogóle nic nie widać. Jednak uwielbiałam po nią sięgać, może dlatego, że była tak nieoczywista! 😊 Raczej nie przyczyniała się do przedłużenia żywotności makijażu, bardziej zaliczyłabym ją do tych nawilżających, ale po prostu była takim "smaczkiem" w codziennym makijażu.

Cicapair Tiger Grass Calming Mask   
Do tego stopnia mnie zadowoliła, że zaczęłam się zastanawiać nad innymi produktami z linii Cicapair. Buźka po niej wyglądała świeżo, koloryt został ujednolicony, a zaczerwienienia zblurowane. 

Farm Skin Sheet Mask Moisturizing Beet, Refining Olive  
Przyzwoite jak na swoją cenę 😉.
 
Sunsu by Isana maska w płachcie żeń-szeń, aloes i kwas hialuronowy   
Zaskakująco godna polecenia! Isana naprawdę się tym razem popisała i śmiało możecie sięgnąć po ich najnowszą propozycję inspirowaną pielęgnacją koreańską/azjatycką - jak zwał tak zwał! (choć wiadomo, że to nigdy nie będzie to samo) 🔥.

Mitomo Essence Sheet Mask Syn-Ake + EGF 
Ranyyy!! Tutaj widać i czuć jakość. Używam fajnych masek, ale ta japońska to wśród nich perełka ❤️. Testowałam już jakąś inną i opinię mam tę samą, choć ta z syn-ale rządzi.

Dr. Mola Sheet Mask: Trick or Treat Carrot Cake, Propolis Cream, Sheet Masquerade Purple Fruits i Coconut, Chocolate Cream, Among the Stars Firming, Milk Protein Cream

Polecam! Bardzo fajne, tanie maski dostępne w Rossmannie. Mam jeszcze stos innych rodzajów, więc na pewno je jeszcze u mnie zobaczycie 😂.

Isana Lift & Shine koncentrat ekstrakt z piwonii oraz kofeina  
Lubię takie dodatki. Ampułka sprawdziła się rewelacyjnie, efekty były faktycznie zauważalne. 

Bielenda Boski Rolf Monster maska w płachcie 3D nawilżająca  
Nie. Po prostu nie. Kiepska esencja, kiepska jakość, ogromne rozczarowanie. 

Sephora coconut water cleansing wipes   
Wiadomo - ulubione. 

Uzdrovisco roślinny lifting lekka maska wzmacniająco – napinająca  
Ciekawa propozycja, to moja pierwsza styczność z tą marką, ale poczułam się nawet zachęcona. Choć muszę poużywać więcej ich masek.

Fuss Wohl maska do stóp w postaci skarpetek z masłem shea, aloesem i olejem makadamia   
Jeśli marzycie o mięciutkich stopach, to to zdecydowanie produkt dla was! Faktycznie po nim moja zwykle twarda skóra była mięciutka i to nawet kilka dni po zabiegu. Potem wróciła do stanu wyjściowego, ale to i tak u mnie dobry wynik.

Isana maska do rąk w rękawiczkach z masłem shea i olejem makadamia 
Fajna, choć nieco bardziej rozczarowująca niż maska do stóp. Dłonie po prostu były w bardzo dobrej kondycji, jak po aplikacji porządnego kremu. No niestety tutaj bez szału, ale pamiętajcie, że moje dłonie są specjalnej troski i mało co robi na nich wrażenie.

Miłego,
Yuki ♥