Dawno mnie tu nie było, chyba brakowało mi weny. Jednakże czuję, że dziś napłynęła, więc z ochotą zabieram się za pisanie!
Jakiś czas temu otrzymałam parę produktów od bodaj krakowskiej firmy (pewnie większości z was znanej) Paese i zdecydowanie nadeszła w końcu pora na skrobnięcie paru słów na temat ostro testowanych przeze mnie kosmetyków.
O ile mnie pamięć nie myli to sto lat temu, kiedy dopiero zaczynałam interesować się makijażem i ogólnie sprawami urodowymi, to kupiłam sobie coś z Paese. Nie dam sobie ręki uciąć co to był za produkt lub pewnie nawet kilka (coś mi świta, że prawdopodobnie puder ryżowy), ale szczerze od tamtej pory można zaobserwować ogromny progres tej marki. Zostałam mega pozytywnie zaskoczona, bo raczej nie spodziewałam się niczego konkretnego, a tu proszę! W większości otrzymałam naprawdę przyzwoite kosmetyki w niezłych cenach, które mogę kupić stacjonarnie w moim mieście.
Witaminowy podkład rozświetlający. Bogaty w składniki aktywne, ujednolica koloryt skóry, ożywia ją i pielęgnuje. Zawiera koktajl witamin, minerały i mikroelementy. Delikatnie rozjaśnia, zapewnia zdrowy i świeży wygląd. Polimery napinające optycznie wygładzają zmarszczki. Silikon wspomaga produkcję elastyny, która ujędrnia skórę.
Muszę przyznać, że podkład przypadł mi do gustu, mimo że jak na moje preferencje nie posiada za dużego krycia. Jest niezwykle lekki, jednocześnie kremowy w swej konsystencji. Rozprowadza się bez problemów, idealnie stapia ze skórą (tak, o dziwo najjaśniejszy odcień względnie mi pasuje!), nie tworząc maski. Myślę, że będzie to idealna propozycja na już nieśmiało wkraczające ciepłe dni :). Kosmetyk pachnie dość specyficznie, całkiem intensywnie (jakby owocowo?), co niektórych może zrazić, ale mi aż tak nie przeszkadza. Dodam jeszcze, że absolutnie nie wysusza, daje piękny efekt zdrowej, rozświetlonej skóry. Entuzjaści płaskiego matu mogą go ominąć szerokim łukiem.
Do wyboru mamy 4 odcienie, buteleczka o pojemności 50ml kosztuje 49zł.
Clair korektor rozświetlający
(5 jasny róż/light rose)
Delikatnie
maskuje i rozjaśnia cienie pod oczami oraz usuwa oznaki zmęczenia.
Sprawia, że skóra wygląda świeżo i promiennie przez cały dzień. Zawarte w
produkcie witaminy A, C, E, PP oraz D-panthenol pielęgnują i wzmacniają
delikatną skórę twarzy. Ekstrakt z tarczycy bajkalskiej łagodzi stany
zapalne i alergiczne oraz niweluje przebarwienia. Delikatna, kremowa
konsystencja zapewnia łatwą i wygodną aplikację.
Tym razem niestety typowy przeciętniak, w sumie wręcz małe rozczarowanie. Ogromnie lubuję się w produktach rozświetlających, także pokładałam w tym produkcie spore nadzieje. Korektor okazał się leciutki, prawie kompletnie niekryjący. Rozprowadza się super szybko, bezproblemowo, ale i porównywalnie szybko znika ze skóry... Efekt daje subtelny, pod światło można dostrzec mikroskopijne drobinki, które ładnie połyskują. Szkoda tylko, że jest to prawie w ogóle niedostrzegalne po wklepaniu w skórę. Jak nałożę korektor kryjący, żeby zamaskować zasinienia pod oczami, to już w ogóle jakby tego pierwszego nie było. Ubolewam, bo jest to produkt, po którego z pewnością chętnie bym sięgała, ale biorąc pod uwagę to co robi, albo właściwie to, czego niestety nie robi, nie widzę sensu w aplikacji go. Pachnie dość podobnie do wcześniej wspomnianego podkładu, jednak o niebo subtelniej.
Chyba jedynym plusem jest zgrabne opakowanie z wygodnym pędzelkiem. 6ml kosztuje 30zł.
High Definition puder sypki
(01 light beige)
Lekki puder sypki dla każdego rodzaju cery. Zapewnia aksamitnie gładką cerę i matowe wykończenie makijażu. Zawarty w składzie olej Meadowfoam działa na skórę nawilżająco i wygładzająco. Puder doskonale utrwala makijaż i nie wymaga poprawek w ciągu dnia. Zapewnia efekt soft focus, który optycznie zmniejsza niedoskonałości i wygładza rysy twarzy.
Uwielbiam pudry sypkie, wydaje mi się, że w większości dają na mojej twarzy zdecydowanie ładniejsze wykończenie od tych prasowanych. Jednakże ten nie do końca wypada korzystnie. Być może nie jest dostatecznie drobno zmielony, bo zawsze, gdy go zaaplikuję dosłownie widzę go na skórze. Jakby tego było mało ma tendencje do podkreślania jakichś wyimaginowanych suchych obszarów - szczególnie na nosie, o których nie miałam pojęcia. Efekt trochę słabnie jak spryskam się mgiełką, ale i tak coś nie do końca współgra między nim a moją cerą. Nie ważne na jaką bazę go nałożę (kombinowałam z wieloma podkładami) i jakim pędzlem, zwykł wyglądać średnio. Dodatkowo po dosłownie godzinie lub dwóch zaczynam się mocno świecić, tak nieestetycznie. Dlatego też zastosowanie go na 8 godzin do pracy u mnie odpada. Zauważyłam też jakby nieco ciemniał podczas noszenia (przyjaciółka również zwróciła mi uwagę, że wyglądam jakoś mniej blado niż zwykle, gdy go miałam), mimo że pierwotnie wydaje się przystępnie dla mnie jasny.
Dostępny w 3 odcieniach, 15g kosztuje 49zł.
Puder ryżowy
Pochłania nadmiar sebum i wilgoci zapewniając matowy efekt. Idealnie wyrównuje i wygładza skórę. Może być stosowany jako baza lub do wykończenia makijażu, przedłużając jego trwałość. Pozostawia skórę gładka i daje satynowe wykończenie. Nie zatyka porów. Bez talku, bez parabenów i bez alergenów. Pozostaje nie widoczny na skórze całkowicie się do niej dopasowując.
Wydaje mi się, że jest to flagowy produkt tej marki. Zresztą bardzo dobrze, bo okazał się fantastyczny. Puder ryżowy jest doskonałą propozycją dla osób z cerą tłustą, która potrzebuje naprawdę konkretnego zmatowienia. Nie dość, że ten kosmetyk wywiązuje się z tego zadania wybitnie, to jeszcze naprawdę ładnie prezentuje się na skórze i to przez długie godziny. Ufam mu w 100%, nie zdarzyło mi się, aby mnie zawiódł. Poza tym absolutnie nie wysusza, nawet jeśli noszę go parę dni z rzędu. No i jest biały, a to idealny odcień dla mnie :).
15g kosztuje 49zł.
Linea Automatic Eyeliner
(Black Glam)
Metaliczna kredka do oczu o miękkiej konsystencji, przedłużonej trwałości i metalicznym blasku. Dostępna w 5 kolorach
Kredka byłaby świetna gdyby nie jeden mały mankament - perfidnie się osypuje podczas noszenia. Z początku myślałam, że to może tusz, ale po szczegółowej analizie jestem w 100% pewna, że się myliłam. Chyba nikt nie lubi mieć czarnych kropek na twarzy, które swoją drogą ciężko usunąć tak, żeby się nie rozmazały... ech nie ma pomysłu jak temu zapobiec :(. Poza tym jednak nie mam się do czego przyczepić. Kosmetyk sunie gładko po skórze, jest trwały, nie odbija się na powiece. Nie blaknie, a czarny kolor, który posiadam jest intensywny. Z drugiej strony zgrabnego opakowania zamontowano nawet temperówkę oraz gumeczkę do rozcierania. Moim zdaniem to świetna opcja, więcej kredek powinno mieć takie "bajery". Z racji tego, że kredka jest z serii metalicznej, zawiera srebrny, drobno zmielony pyłek, który osobiście uwielbiam, ale podejrzewam, że wielu z was może przeszkadzać.
Do wyboru mamy 5 odcieni, cena wynosi 29zł.
Silky Matt matowa szminka w płynie
(704)
Super-trwała szminka w płynie o matowym wykończeniu i wyjątkowo intensywnych kolorach. Kosmetyk ma niezwykle lekką, pudrową (aksamitną) formułę, nie ściąga ust i nie oblepia ich. Niecała minuta wystarczy, aby szminka zupełnie się zmatowiła i utrwaliła na ustach, nadając im kolor równie trwały, co intensywny. Nie odbija się, nie pozostawia śladów, nie błyszczy się, nie klei, nie rozmazuje. Dostępna w 6 kolorach.
Wnioskując po nazwie oczekiwałam typowo matowej, zastygającej pomadki. Ku mojemu zaskoczeniu otrzymałam produkt o satynowym wykończeniu, o konsystencji mocno napigmentowanego musu. Gąbeczkowy aplikator (swoją drogą mógłby być bardziej precyzyjny, ale da radę nim obrysować kontur bez większych poprawek) nabiera wystarczającą ilość produktu i właściwe już za jednym zamachem możemy pomalować dokładnie całą powierzchnię warg. Pomadka okazała się trwała na swój sposób, co prawda nie rozmazuje się, choć zostawia ślady, bo nie zasycha na skorupę, ale wżera się w skórę prawie jak tint. Niestety nie przetrwa jakiegoś tłustego posiłku, a chwila nieuwagi wystarczy, aby znalazła się na zębach. Z tych względów trzeba mieć w pogotowiu lusterko, ale trzeba przyznać, że kolor, który mam jest zjawiskowy, niesamowicie nasycony i przykuwający uwagę. Nie zaobserwowałam, aby w jakimkolwiek stopniu wysuszyła mi usta. Ach i śmierdzi okrutnie chemią/plastikiem, ale po aplikacji na szczęście nic nie czuć.
Gama kolorystyczna zawiera 10 odcieni, cena 39zł za 6ml.
Art Lipgloss rozświetlający błyszczyk
(416)
Dzięki zawartości drobinek odbijających światło, tworzy na powierzchni ust połysk imitujący taflę wody. Niepowtarzalny lustrzany połysk sprawia, że usta stają się optycznie pełniejsze i bardziej ponętne. Koktajl witamin E i C w połączeniu z olejkiem rycynowym pielęgnuje usta i zapewnia im długotrwałe nawilżenie.
Szczerze nie przepadam za błyszczykami i sięgam po nie dosłownie parę razy w roku jak mnie najdzie. Nie mam też względem nich żadnych specjalnych oczekiwań, ale ten skradł me serce nietuzinkowym odcieniem różowo - brzoskwiniowym, napakowanym iskrzącymi (niechamskimi) drobinkami. Wygląda bajecznie, szczególnie w słońcu, postaram się często go nosić w lato. Podejrzewam, że wiele z was może zrazić jego konsystencja - jest mega gęsty i lepki. Utrzymuje się chyba całkiem długo jak na błyszczyk i równomiernie zjada. Pachnie delikatnie owocowo. Może nie pielęgnuje warg jak jakiś balsam, ale też nie wpływa na ich stan źle. Jak dla mnie fajny błyszczyk w całkiem przystępnej cenie.
Do wyboru również 10 odcieni, cena 22zł za 3,4ml.
Lakier do paznokci
(114)
Formuła podwójnie kryjąca, szybkoschnąca i superbłyszcząca. Zapewnia łatwą aplikację i spójną konsystencję. Nanocząsteczki ceramiczne przedłużają trwałość i stabilność koloru nawet po długim czasie noszenia.Z doświadczenia wiem, że czerwienie bywają kłopotliwe. Jednak Paese dało radę i stworzyło naprawdę wspaniały odcień "true red", który kryje (nie pozostawiając smug) już przy pierwszej warstwie. Totalnie mnie to zachwyciło! Choć co prawda dla ładniejszego efektu zawsze aplikuję dwie warstwy. Lakier nie odpryskuje i nawet nie ściera się aż tak bardzo, a zwykle z tym mam największy problem. Spokojnie mogę go nosić kilka dni bez zrujnowania mojego wrażliwego poczucia estetyki.
Dostępnych jest 39 odcieni, buteleczka o pojemności 9ml kosztuje 16zł.
Wszystkie produkty możecie znaleźć w sklepie internetowym marki TUTAJ lub stacjonarnie - w Krakowie na pewno na Stradomskiej oraz w Galerii Krakowskiej.
Miałyście styczność z kosmetykami Paese? Jakie wywarły na was wrażenie? :D
Miłego dnia,
Yuki ♥
Po akcji z boxami paese przestałam lubić ta markę.
OdpowiedzUsuńCo się stało?
UsuńPrzysłali używane testery, gdzieś na blogu u mnie są zdjęcia tych testerów, a poza tym zachowanie ich pracowników też było poniżej pasa...wg nich tester jest pełnowymiarowym produktem tylko ma inny wygląd zewnętrzny 😀
UsuńZajrzałam na twojego bloga i pospiesznie zapoznałam się z całą sytuacją. Jestem w szoku, ja dostałam pełnowymiarowe, nieotwierane produkty, nie miałam nawet zielonego pojęcia o tej akcji! Faktycznie ich odpowiedzi były żenujące, a sam fakt, że zorganizowali coś takiego jest nie do pomyślenia...
Usuństraciłam zaufanie do Paese, odkąd nasłuchałam sie o ich boxach ;)
OdpowiedzUsuńJa się dowiedziałam dopiero z powyższego komentarza, kiepska sprawa :/
UsuńSłabo znam tą markę...
OdpowiedzUsuńChyba nie jest wybitnie popularna.
Usuń