wtorek, 25 października 2016

Spory przegląd Prestige Cosmetics :)

Cześć!!
Witam cieplusio po długiej nieobecności <3. Mimo że nie ma mnie za często na blogu to uwierzcie, że sumiennie testuję masę produktów i w głowie mam mnóstwo recenzji, które chciałabym opublikować. Niestety czas mi na to nie pozwala, ale staram się jak mogę. Dzisiaj podzielę się z wami moją opinią na temat kilkunastu produktów od drogeryjnej i niezbyt wygórowanej cenowo marki Prestige Cosmetics. Zapraszam do lektury!


Primed & Ready Face Primer  
Cóż tu dużo rzec – jest to typowa baza silikonowa, która wygładzi wam cerę i sprawi, że podkład będzie po niej sunął niczym nóż po ciepłym masełku. Nie jestem fanką tego tupu produktów, ponieważ mam cerę skłonną do wyprysków i boję się zapchania. Baza nie jest jednak zła, nakładałam ją parę razy na krótsze wyjścia i makijaż wyglądał na niej po prostu dobrze, ale cudów nie ma.   

New Wear Ever Skin Benefit Foundation  
Całkiem fajny podkład, o kremowej konsystencji i słabym kryciu. Posiadam najjaśniejszy odcień, który niestety posiada różowe tony, ale faktycznie nada się dla bladolicych. Przypudrowany trzyma się nieźle, ale po dłuższych godzinach zaczyna mi już wchodzić w zmarszczki mimiczne i traci na świeżości. Dobry na szybkie spotkania ;).  


Skin Perfection No Transfer Matte Foundation
Niestety ten przyjemniaczek w składzie ma parafinę, więc boję się go używać. Mimo wszystko nałożyłam go parę razy, aby co nie co wam o nim napisać. Kryje niemalże perfekcyjnie, w życiu bym się po nim nie spodziewała tak mocnego ujednolicenia skóry. Ma też super gęstą formułę, przez co może być nieco ciężki. Trzeba go dobrze wpracować w skórę, żeby nie narobić sobie grubej maski. Odcień w sumie ma identyczny jak podkład wymieniony wyżej.   

Skin Nude Foundation Natural Effect  
Mimo szczerych chęci nie jestem w stanie przetestować tego podkładu, ponieważ dostałam odcień 03, który jest tak ciemny, że nie wyobrażam sobie nałożenia go na twarz xD.


Extra Black & Volume Effect Mascara  
Specyficzna szczoteczka, którą trzeba się nauczyć manewrować, bo efekt pajęczych nóżek macie gwarantowany (swoją drogą wieki temu miałam coś podobnego z Rimmel i tamten ubóstwiałam XD). Ogólnie jest to poprawny tusz, który faktycznie pogrubia, nawet aż tak bardzo się nie osypuje, tylko ma tendencje do odbijania się na powiekach w ciągu dnia. Lubię go bardziej od tego pana niżej.  

Long Lengthening Effect Mascara  
Tym razem mamy tusz typowo wydłużający, a za takimi nie przepadam. Wolę zagęścić niż wydłużyć rzęsy, ponieważ uważam, że oko wydaje się wtedy wyraźniejsze. Produkt robi swoje i ma bardzo prostą w obsłudze szczoteczkę. Niestety tak samo jak poprzednik lubi się odbić na powiece, ale też nie ma tragedii z kruszeniem się.   


The Blush Flawless Touch (Terra) 
Dla mnie zbyt ciepły i zbyt pomarańczowy. Jak próbowałam się nim malować to po chwili zaczynałam wyglądać karykaturalnie, mimo że starałam się aplikować go lekką ręką. Zbyt mocno kontrastuje z moją śnieżną bladością.   

Eyeshadow (Green Tea) 
Całkiem fajne duo kolorystyczne, aczkolwiek cienie są takie sobie. Niezbyt trwałe i wyblakłe, ciężko nimi osiągnąć widoczny efekt. Są bardziej perłowe niż napigmentowane, takie delikatesy. Złoty daje jakby lekką różową poświatę.  


Matt Eyeshadow (Matt Cobalt Blu, Matt Pink) 
Te zaś cienie posiadają dość kredową formułę i mocno się pylą, ciężko je nabrać pędzlem. Róż to jakieś dno, prawie w ogóle go nie widać na powiece, trzeba pod niego aplikować jakąś podbijającą bazę. Natomiast niebieski daje radę i można z niego wiele wydobyć. Ale tak się osypuje podczas aplikacji, że boję się po niego sięgać xD. Zresztą rzadko można mnie zobaczyć w niebieskich cieniach.


Waterproof Lipliner (Angora) 
Kredka okazała się przyjemnie kremowa, szalenie napigmentowana i trwała, nawet nie wysuszyła mi ust. Kolor ma cudowny, aczkolwiek nie wiem czy nie jest dla mnie nieco za ciemny. Będę z nią jeszcze eksperymentować.    

Waterproof Eyeliner (Marine) 
Śliczny kolor! Perłowy, ale nie aż tak chamsko. Dość miękka kredka, którą łatwo można namalować kreseczkę. Zawsze mnie ciągnie do takiego koloru w lato <3.  

Eyeliner (Kiwi) 
Ten przyjemniaczek niestety jest już twardszy, aczkolwiek kolor również mnie zachwycił. Khaki z ledwo widocznymi, ale jednak, złotymi drobinkami. Cudeńko.   


Lipstick (True Nude) 
Jest bardzo kremowa i nie wysusza ust, ale ten ciemny brąz kompletnie do mnie nie pasuje i na pewno nie będę po nią sięgać, więc powędruje do mojej mamy, jeśli ją zechce.   

WonderFull Lip Plumping Gloss (Chic) 
Błyszczyk na całkiem ładny kolor i pachnie ciasteczkiem, jednak jest obficie napakowany lśniącymi drobinkami, za którymi nie przepadam. Mimo wszystko ładnie prezentuje się na wargach, pięknie podkreśla usta. Posiada gęstą konsystencję, ale nie lepi się w sposób irytujący.

Liquid Eyeliner (Black)  
Szczerze polubiłam się z tym produktem! Wprost banalnie maluje się nim kreskę. Końcówka jest zakończona precyzyjną gąbeczką, a sam eyeliner jest bardzo czarny i trwały. Nie zauważyłam, żeby się kruszył. Nie jest może w 100% wodoodporny, ale daje radę. Nie rozmazał mi się jeszcze, a często sięgałam po niego podczas upałów. Jedyne co, to podczas aplikacji może robić prześwity, dlatego trzeba uważnie się nim posługiwać i regularnie moczyć gąbeczkę w tuszu.  


Wonder Gloss Nail Lacquer (Jasmine, Amazon, Toffee) 
Nic innowacyjnego, aczkolwiek spisały się przyzwoicie. Nie odpryskiwały, jedynie z czasem nieco pościerały się na końcach, ale u mnie to norma. Moim faworytem z tej trójki zdecydowanie jest Amazon, przepiękna ciemniejsza zieleń z połyskującymi drobinkami, taki trochę syreni ogon :D.


Koniecznie dajcie znać czy miałyście styczność z Prestige Cosmetics i podzielcie się wrażeniami odnośnie testowanych produktów! Jestem ciekawa waszych opinii :).

Miłego dnia, 
Yuki

4 komentarze:

  1. Miałam kilka kosmetyków, niektóre te same co Ty :). Ogólnie wypadły tak średnio, lepsze i gorsze, ale generalnie jak dla mnie bez szału.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie miałam żadnego produktu tej firmy ;)

    OdpowiedzUsuń