Dziś recenzja produktu, który zawładnął mym sercem już od pierwszego użycia. Nie dziwne więc, że pojawił się w moich ostatnich ulubieńcach. Mam nadzieję, że zachęcę was do jego wypróbowania, bo jest tego wart! :)
Zacznę od opisania wam jego właściwości, a jest co zachwalać!
Jestem fanką porządnego (acz oczywiście nieszkodliwego) tarcia, dlatego praktycznie zawsze sięgam po peelingi mechaniczne. Ten spełnia wszystkie moje wymogi i oczekiwania. Doskonale ściera martwy naskórek, absolutnie nie podrażnia skóry, a dodatkowo nieco ją natłuszcza. Oleista powłoczka po dość krótkim czasie wchłania się, pozostawiając naszą buzię niebiańsko gładką i mięciutką. Jeśli chodzi o zapach, to okazał się po prostu neutralny. Właściwie ja nie wyczuwam w nim niczego konkretnego, choć czasem troszkę "zalatuje" mi taką jakby słomą, ale nie jest to nic nieprzyjemnego ;)
Masaż twarzy przy pomocy tego kosmetyku jest niezwykle relaksującym procesem, uwierzcie na słowo ♥
Okrągłe ziarenka maku są na tyle delikatne, że nie powinny wyrządzić krzywdy nawet osobom posiadającym wrażliwą cerę. O ile nie borykacie się z rozległym, aktywnym trądzikiem, to ten peeling zdecydowanie powinien wam przypaść do gustu :)
To małe cudeńko mieści w sobie 50g gęstej pasty, wręcz przesyconej mnóstwem ziarenek maku. Peeling należy zużyć w około dwa miesiące od jego otrzymania (dokładna data widnieje na opakowaniu), co jak najbardziej jest możliwe. Osobiście stosuję go 2 razy w tygodniu i spokojnie zmieszczę się w czasie. Pamiętajcie jednak, aby nie nakładać go za dużo - w tym przypadku im mniej, tym lepiej. I wykonujcie zabieg tuż nad zlewem, ponieważ podczas aplikacji mak lubi się posypać we wszystkie strony świata ;)
Możecie go nabyć za 19,50zł TUTAJ. Myślę jednak, że warto przemyśleć zakup pudełeczka Natural Beauty Box Glam Face, które kosztuje 49,95zł, a oprócz peelingu znajdziecie w nim jeszcze świetną maskę, serum z witaminą C oraz ściereczkę bawełnianą. Jeśli jesteście zainteresowane, to pokazywałam pełną zawartość pudełka >w tym poście<.
Skład: Poppy Seed, Kaolin Clay, Jojoba Oil, Vitamine E, Mango Powder, Tea Tree Oil, Pure Caffeine.
PS
W Biedronce znów są dostępne organizery, w których z powodzeniem możecie przechowywać swoje kosmetyki. Jeśli jesteście ciekawe, to zachęcam do przejrzenia gazetki: KLIK. Możecie się również zapoznać z aktualną gazetką Rossmanna lub ich październikowym "Skarbem".
Miłego dnia,
Yuki ♥
od dawna szykuję się żeby coś zamówić u nich, ale muszę zużyć moje niekończące się zapasy :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: www.esentialss.blogspot.com
Zamów koniecznie, mają świetne produkty ^_^
UsuńI zaobserwowałam twój blog, zaciekawił mnie :)
UsuńOglądałam te organizery ale na żaden się nie skusiłam :)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że poprzednim razem były nieco lepsze, ale może ktoś akurat potrzebuje, więc warto o nich wiedzieć ;)
UsuńPo coś pokazała ten peeling jak mam taaakie zapasy :-(
OdpowiedzUsuńWybacz! :D
Usuńostatnio peelingi staly sie moja mala obsesja, wiec moze sie skusze ;)
OdpowiedzUsuńGorąco polecam :)
Usuń