Palmer’s
Cocoa Butter Formula krem do rąk
Nie sądziłam, że ten krem aż tak pozytywnie mnie
zaskoczy! Jakiś czas temu potwornie wysuszyła mi się skóra między palcami.
Gorliwie smarowałam ją masłem Shea, jednak poprawa była znikoma. Akurat
skończył mi się poprzedni krem, więc zdecydowałam się na zachwalanego Palmersa
i to był strzał w 10. Skóra całkowicie zregenerowała się w około tydzień i wciąż
mogę cieszyć się ładnie wyglądającymi dłońmi. Jeśli macie podobny problem, co
ja kiedyś, to gorąco zachęcam was do wypróbowania tego małego cuda.
Full Mellow Glam Face:
* serum z witaminą C RECENZJA
* peeling, maska z błotem z Morza Martwego
Niedługo pojawi się szczegółowa recenzja powyższych dwóch
produktów, ale musiałam o nich tutaj wspomnieć, bo są po prostu rewelacyjne ♥ Peeling jest doskonały. Świetnie wygładza i delikatnie natłuszcza skórę,
przy tym kompletnie jej nie podrażnia. Natomiast maska fantastycznie koi,
nawilża i oczyszcza cerę. Miałam już kiedyś maseczkę z błotem z Morza Martwego
z BingoSpa, ale nie byłam z niej tak bardzo zadowolona, ponieważ jej aplikacja
nie należała do przyjemnych (powodowała szczypanie i mocne zaczerwienienie
skóry), a i efekt, jaki dawała nie
satysfakcjonował mnie w 100%. Maska Glam Face okazała się zupełnie inna,
łagodniejsza, ale i skuteczniejsza. Używanie jej to sama przyjemność i z
czystym sumieniem mogę ją wam polecić. Jak wspomniałam – recenzja wkrótce :)
Bourjois
Rouge Edition Velvet 06 Pink Pong
Długo wahałam się, czy w ogóle zakupić tę pomadkę (nie
mogłam się też zdecydować na odcień), ale na szczęście wrzuciłam ją do koszyka
i już od pierwej aplikacji totalnie się w niej zakochałam. Co dziwne, spodobała
się też mojemu chłopakowi, który nie często komplementuje noszone przeze mnie
szminki. Wybredna bestia ;) W każdym razie, Rouge Edition Velvet to produkt
matowy, ultra trwały (!), niesamowicie napigmentowany i niewysuszający. Pomadka
wytrzymała u mnie 12h z jedzeniem i piciem w niemalże nienaruszonym stanie (jedynie
troszkę się starła od środka, ale nie było to zbyt widoczne). Po tym czasie
musiałam ją zmyć, bo po prostu chciałam iść spać. Jestem pod ogromnym
wrażeniem! Szkoda tylko, że gama kolorystyczna jest dość uboga i zawiera same
intensywne, mocno rzucające się w oczy odcienie. Jeśli Rouge Edition Velvet
pojawi się w jakimś ładnym kolorze baby pink, to natychmiast znajdzie się u
mnie w kufrze ;)
Woski:
Yankee Candle Salted Caramel, Village Candle Brownie Delight, Kringle Candle Atkins
Cider Donut
Niedawno pisałam wam, że zamówiłam sobie kilka wosków
(post z zakupami pojawi się jak tylko będę mieć Internet w mieszkaniu,
obiecuję). Przetestowałam już wszystkie, ale najbardziej spodobały mi się trzy.
Salted Caramel roztacza ciepłą, słodką woń, która wywołuje u mnie istny
ślinotok ;) Podobnie jest z Brownie Delight, który na pewno przypadnie do gustu
wszystkim miłośniczkom czekolady. Natomiast Atkins Cider Donut okazał się
rześkim, świeżym zapachem, który oczarował mnie już w opakowaniu.
Wedel
Koala Land ♥
Wczoraj będąc w Krakowskim Carrefourze znalazłam coś,
obok czego żaden miłośnik Japonii nie przejdzie obojętnie. Wypełnione czekoladą
ciasteczka z wizerunkiem koali są bardzo popularne chyba w całej Azji i odkąd zaczęłam
interesować się owym kontynentem, oczywiście marzyło mi się ich spróbowanie.
Jakiś czas temu dowiedziałam się z Facebooka, że Wedel wykupił popularną na
wschodzie firmę Lotte (jeśli się pomyliłam, to mnie poprawcie, moja pamięć
mogła mnie zawieść) i wypuścił na polski rynek te ciasteczka. Szukałam ich
wszędzie i nic, a tu wczoraj taka niespodzianka ♥ Byłam tak uradowana, że
miałam ochotę wykupić wszystkie, ale ostatecznie wzięłam dwa opakowania.
Kosztują niecałe 3zł, ale przyjemność z ich jedzenia jest dla mnie bezcenna!
Dajcie znać, jaki kosmetyk ostatnio skradł wasze serce :)
PS
Zerknijcie na gazetkę Rossmanna :)
Miłego dnia,
Yuki ♥