poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Recenzja: Madame Lambre cień prasowany (nr 20)


Od producenta:
W kolekcji cieni Madame odkrywa prawdziwą feerię barw. Składa się ona z pięćdziesięciu zróżnicowanych kolorów –  indywidualną paletę znajdą tu zwolenniczki każdego typu makijażu, na wszelkiego rodzaju okazje.
Aksamitna masa cieni zawiera talk o odpowiednim stopniu rozdrobnienia cząsteczek, co gwarantuje idealną aplikację na delikatnej skórze powiek, cienie są jedwabiście gładkie i bardzo trwałe. Formuła wzbogacona o cząsteczki naturalnego minerału – miki, powoduje że po rozprowadzeniu na powiece cieniutka powłoka koloru wspaniale rozprasza światło, makijaż wygląda świeżo i ukrywa ewentualne niedoskonałości skóry powiek.

 

Dostępność: [TU] (Jeszcze całkiem niedawno widziałam ich produkty w Hebe, ale chyba już je stamtąd wycofali...) 
Cena: 7,82zł 
Pojemność: 2g 
Moja opinia: 
* Bardzo miękka, aksamitna konsystencja - cień wręcz rozpada się pod choćby najdelikatniejszym naciskiem pędzla. Dzięki temu aplikacja jest bezproblemowa, ale niestety powoduje to również szybkie starcie wyżłobionego pięknego wzorku oraz ogólnie szybsze zużycie.
* Trwałość oceniam na przyzwoitą (uprzedzam, że nie testowałam go w ekstremalnych warunkach, a jedynie w szkole). Cień na bazie trzyma się kilka godzin, nie zbiera się w załamaniu, nie blaknie.
* Pigmentacja jest taka sobie. Otrzymujemy dość subtelny efekt. 
* Według mnie zawiera zbyt widoczne drobinki brokatu, którym niestety zdarza się osypać, czego nienawidzę... 
* Bogata gama kolorystyczna. 
* Są namagnesowane. Można na nie kupić bambusową kasetkę i stworzyć własną paletę. 
Ocena: 3+/6
Podsumowując: Biorąc pod uwagę ich niską cenę nie ma się za bardzo do czego przyczepiać. Sądzę jednak, że w drogeriach można znaleźć coś lepszego. Według mnie cienie ML nie są warte świeczki.

3 komentarze: